niedziela, 16 października 2016

"Smakujesz jabłkami" [oneshot]

Przez kombeczek bts mam nadzieję, że zaleje nas fala ficzków historycznych, ale prosze kochane autorki miejcie świadomość tego że nie tak wyglądały dziewiętnastowieczne stroje
Ficzek, o który się domagaliście od wyjścia jebiesz psem. Nie, żebym miała coś przeciwko - od samego początku go planowałam. To samo uniwersum, co jebiesz psem, ale jeśli ktoś nie czytał jebiesz psem to nie ma problemu. dość krótkie, bo ledwo wykracza ponad 3k słów.

zespół: Bangtan Boys (BTS)
rating: nc-17
pairing: NamJin,
gatunek: smut
ostrzeżenia: omegaverse, seks, przekleństwa, PWP, wspomniany mpreg, knotting, mating i wszystkie alfa-omega szity


Jungkook już kilka godzin temu zauważył, że zapach pieczonych jabłek się nasilił. Dekoncentrowało go to podczas próby tanecznej. Nie chodziło o to, by Seokjin go jakoś specjalnie pociągał – miał chłopaka od ponad dwóch miesięcy, bo „Taekook”, jak ich pieszczotliwie nazwały fanki, jest prawdziwy, dziękuję bardzo – ale wewnętrzny alfa się w nim odzywał.
Taehyung nie był omegą i pomimo tego, że najmłodszy zakochał się w nim po uszy, czasami nie mógł przestać sobie wyobrażać, co by było, gdyby brunet posiadał trochę inne cechy. Jakąś cieczką by nie pogardził, czy coś.
No, ale przynajmniej dzieci z tego nie będzie.
Jungkook poza zapachem zauważył także posyłane mu przez najstarszego spojrzenia. I to nie takie „okej, muszę zobaczyć, jak ty wykonujesz ten ruch”. Bardziej zamglone.
Gdyby najmłodszy miał łączyć kropki, wyszłaby z tego ruja. Odrzucił od siebie tę myśl. Minęło tylko trochę ponad dwa miesiące od poprzedniej. Nawet, gdyby miała przyjść szybciej, jak ostatnim razem, do przyszłego tygodnia nie ma co się martwić.
Na treningu tanecznym obydwaj nie mogli się skoncentrować. Jimin co chwilę obrzucał młodego alfę zniecierpliwionym wzrokiem. Do Seokjina nic nie miał, jako, że dopiero zaczynali choreografię do „Blood, sweat and tears”, a przywykli już do tego, że blondyn powoli się uczył.
Namjoona, Hoseoka, ani Taehyunga tam nie było. Lider miał za dużo spraw na głowie, tancerz stwierdził, że skoro w niedzielę pracują, to czwartek powinien być dniem wolnym, a wokalista starał się nagrać profesjonalny cover do legendarnego „dibidibidis”.
– Jin, ty żyjesz? – Yoongi spytał podczas dwuminutowej przerwy na picie. Na które omega, notabene, rzucił się jak Jungkook na Taehyunga każdej sobotniej nocy. – Pocisz się dzisiaj jak świnia.
– Wszystko okej – uśmiechnął się najstarszy, po czym powrócił do żłopania wody. – Tylko, uf, ciężkie to choreo. Strasznie mi od niego gorąco.
– Po jednej próbie Yoongiemu było tak gorąco i się rozebrał, ale skończyło się na tym, że było mu jeszcze bardziej gorąco, niż przed tym – mruknął Jimin, posyłając raperowi oczko. Ten odpowiedział środkowym palcem.
– Mam dość słuchania o waszym życiu seksualnym – westchnął Jungkook. – W ogóle, czego wy jeszcze nie próbowaliście? Kiedyś przez te dźwięki myślałem, że się zażynacie, a jak wam wbiłem do pokoju to Jimin dusił Yoongiego. Już chciałem dzwonić na dziewięć dziewięć siedem. Potem się skapnąłem, że jesteście nadzy.
– Wiesz, Kook, jakim musisz być szczęściarzem, że jeszcze cię nie rozczłonkowałem? – Szarowłosy uśmiechnął się pogodnie, mrożąc krew w żyłach alfy i swojego chłopaka. – Ale chyba na to pora.
– Nie zrobiłbyś tego, Yoongs. Do kogo bym wtedy pałał miłością? – Jimin teatralnie rozłożył ręce. – No właśnie, do ciebie.
– Dobra, Kook, jeszcze pożyjesz. Trzeba będzie jakoś przeżyć to twoje jebanie psem.
Młodszy beta odwrócił się do Seokjina, by poinformować o końcu przerwy, tylko po to, by zobaczyć, jak osuwa się w dół z jękiem. Aromat jabłek eksplodował w sali gimnastycznej. Najmłodszy poczuł, jak nagle twardnieje.
Omega zawiesił wzrok na Jungkooku. Jego oczy były nieostre, spojrzenie przyćmione.
– Wypierdalaj – sapnął blondyn, z trudem łapiąc oddech. Coś w środku najmłodszego kazało mu zostać, pieprzyć, przywłaszczyć, więc w podskokach zmienił buty, co by się nie posłuchać instynktu.
– Mamy dzwonić do Namjoona? – spytał Jimin.
– Tak. Umówiliśmy się, że mamy sobie pomagać z rujami. – Seokjin starł pot z czoła, sapiąc cicho. Jęknął, wyobraziwszy sobie, co będzie, kiedy przyjdzie tu jego chłopak, jego alfa.
Czekanie z seksem do cieczki miało sporo wad.
Obydwie bety wzdrygnęły się na dźwięk jęku.
– Zostanę tu – zadeklarował się Yoongi. – Be-ef-ef i te sprawy.
– Nie wierzę, że to powiedziałeś – parsknął Jimin. Szarowłosy posłał mu nieme „spierdalaj”. – Ale dzięki.
– Spoko, jestem przyzwyczajony do poświęceń i miłosierdzia. Dlatego zgodziłem się z tobą chodzić. – Starszy uśmiechnął się nonszalancko, widząc wkurwiony wyraz twarzy swojego chłopaka. Jungkook zaśmiał się i wyszedł z pomieszczenia, upewniając trójkę, że zadzwoni. Yoongi rzucił drzwiom krótkie spojrzenie.
– Zwolnijcie dorm – szepnął z podłogi Seokjin. – Proszę.
– Okej – zapewnił Jimin, trochę przerażony wyglądem blondyna.
Po raz pierwszy widział go w takim stanie – bluzka przyklejona do ciała, pot spływający po skroniach i szyi, zamglone spojrzenie, urwany oddech. Warto też wspomnieć o namiocie w spodniach.
– Wygląda boleśnie – mruknął najniższy.
– Nie jest bolesne, póki co – starał się zaśmiać Seokjin. – Za… dziesięć minut, coś w tym stylu, będzie.
Dwójka bet skinęła głową ze zrozumieniem, nie wiedząc, co powiedzieć.
– Mogę? – spytał po chwili Jimin, wskazując na drzwi. Yoongi skinął głową.
Dwie minuty później zostali sami, z gorącem pęczkującym w środku omegi. Z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej podniecony. Czuł, jak śluz zaczyna z niego wypływać i moczyć mu bokserki, co nie stanowiło najprzyjemniejszego uczucia. Do tego to ciepło między udami.
 Jego ręka samoistnie zawędrowała do gumki dresów, lecz przypomniał sobie, że Yoongi, Yoongi tu jest, Yoongi nie może go zobaczyć w tym stanie.
– Zaraz będzie dobrze – szepnął dobrze znany głos. Zadrżał pod chrypą w nim zawartą. Nie zauważył nawet, kiedy szarowłosy zdążył przykucnąć obok niego. Nie odważył się jednak go dotknąć, ku rozpaczy Seokjina. Chciał być dotykany, pieszczony.
Zakwilił, nagle czując, jak pusty jest. Potrzebował penisa. Jakoś znalazł się na brzuchu, prężąc się jak kot, prezentując się. Potrzebował czegoś. Nie, nie Yoongiego.
– Namjoon – jęknął. – Namjoon, proszę, proszę, Yoongi, załatw Namjoona.
– Zaraz będzie – mruknął beta. – Już jedzie.
– Namjoon się mną zajmie? – spytał blondyn, chowając twarz w ramiona. – Kocham go.
– On ciebie też. – Yoongi ledwo powstrzymał się przed pogłaskaniem starszego po głowie.
– Jestem trochę podekscytowany – przyznał Seokjin, ignorując „widzę”, które drugi posłał w stronę widocznej erekcji – tym całym przywłaszczaniem.
– Przywłaszczy cię? – Raper uniósł brew.
– Jak omawialiśmy to pomaganie sobie z rujami, ustaliliśmy, że mnie przywłaszczy podczas pierwszej. – Omega poczułby ciepło napływające mu do policzków, gdyby już się nie rumienił z podniecenia. Sama myśl bycia przywłaszczonym, bycia Namjoona, doprowadzała go do szaleństwa.
– Spokojnie – powiedział niższy. – Nigdzie się nam nie śpieszy. Masz tabletki antykoncepcyjne?
– Tak, tak. – Seokjin zbyt energicznie skinął głową, skutkując jebnięciem brodą o podłogę. Podniósł się do siadu i ruszył w stronę torby, w której trzymał omawiane medykamenty.
– Siedź, przyniosę je. – Yoongi podszedł do stolika, na której stała torba. Szybko znalazł w małej kieszonce pudełko tabletek i powrócił z nim do omegi. – Połknij, bo nie chcę pokazać, jak słabym byłbym wujkiem.
Wyższy uśmiechnął się słabo i wziął kapsułkę. Antykoncepcja w trakcie cieczki od zawsze była problemem – kondomów nie było jak używać, a hormony często się nie sprawdzały. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych ktoś wynalazł substancję działającą tylko na czas rui.
Drzwi się otworzyły, a wraz z nimi do pomieszczenia dostał się zapach koszonej trawy. Zapach Namjoona. Seokjin nie mógł powstrzymać się przed jękiem.
– Joonnie – stęknął, odwracając się do lidera.
Yoongi bez słowa wyszedł z sali, pozostawiwszy klucze na stoliku. Nie, żeby któreś z nich to zauważyło.
Namjoon wyglądał tak, tak przystojnie. Koszulka na krótki rękaw podkreślała nowo nabity biceps, a zwykłe, czarne spodnie otulały idealne nogi. Jego spojrzenie stawało się coraz ciemniejsze proporcjonalnie do wielkości namiotu w spodniach. Zagryzał wargę.
Pachniało od niego dominacją, żądzą, podnieceniem. To ostatnie przyszło Seokjinowi kilka razy wyniuchać. Nieraz wyszli trochę poza całowanie, lecz zawsze przestawali, zanim do czegokolwiek doszło.
W żyłach omegi zapłonął ogień. Zakwilił żałośnie, wypychając biodra ku niczemu.
– Nie tutaj – wysapał, próbując wstać. Całe jego ciało sprzeciwiło się jego słowom, bo alfa, blisko, Namjoon, tutaj, szybko.
Młodszy warknął, w trzy sekundy znajdując się przy wokaliście. Nie mógł się powstrzymać przed pocałowaniem go – wyglądał zbyt pięknie, cały nieporadny na podłodze – i dla niższego był to pocałunek życia, desperacki, agresywny, z miłością, z troską, z dominacją. Z alfą.
Jakoś znalazł się na kolanach lidera, ocierając się o niego, przyciskając ich klatki piersiowe. Seokjin wiedział, że nie mógł teraz ich bardziej podniecić. Nie pozwoliłby, by ich pierwszy wspólny raz odbył się na podłodze sali gimnastycznej, ale nie mógł przestać.
Ulga zahaczała o jeszcze większą żądzę. Potrzebował go na sobie, po sobie, w sobie.
Czuł męskość rapera ocierającą się o jego kość łonową i nagle zapragnął jej bardziej niż kiedykolwiek. Coraz więcej śluzu moczyło mu bokserki, trochę zaczęło ściekać po tylnej stronie ud. Zakwilił żałośnie.
– Proszę, proszę, Namjoon – jęknął, ściskając koszulkę na plecach drugiego. – Weź mnie do dormu.
– Okej, Jinnie – młodszy uśmiechnął się delikatnie, podnosząc ich obydwu do pionu. – Mam samochód tuż pod budynkiem.
Dystans sala gimnastyczna-auto był hardkorowy, jako, że obydwaj byli tak podnieceni, że ledwo trzymali się na nogach. Właściwie, to Seokjin się nie trzymał. Wyższy przez cały czas musiał go podtrzymywać w pasie, co skutkowało coraz gorszym stanem omegi, no bo, czy normalnym jest chęć polizania trawnika? Albo kosiarki tuż po skoszeniu trawy. Cokolwiek.
W samochodzie było niewiele lepiej. Powietrze zdawało się zamglić zapachami. Namjoon z trudem odrywał oczy od starszego. Był rozbity między jechaniem najwolniej, jak się dało, by nie spowodować wypadku i życiem pirata drogowego, byleby tylko dostać się do domu.
Do tego wokalista. Wyglądał jak chodzący chaos, ciężko oddychając, cały spocony. Wiercił się na fotelu, kwiląc cicho. Czasami zaczynał prosić, lecz przestawał, jak tylko sobie przypomniał, że Namjoon prowadzi, że są w samochodzie, że nie mogą.
Raper kilka razy zaproponował ulżenie sobie, ale ten twierdził, że po orgazmie będzie jeszcze gorzej. To jest, dopóki nie będzie miał w sobie węzła.
Po pięciu minutach znaleźli się w windzie. Nie mogli się od siebie oderwać. Pocałunek nie miał w sobie nic z niewinności – ocierali się o siebie, gryźli się, ściskali cokolwiek było w zasięgu rąk. Dresy Seokjina były przemoczone.
Nadal się nie rozdzielając, Namjoon podniósł drugiego i uderzając o każdą możliwą ścianę, przetransportował ich do drzwi wejściowych dormu. Przycisnął do nich wokalistę, sięgając po klucze do kieszeni. Zamknął oczy, zaciągnąwszy się zapachem pieczonych jabłek.
Niższy stęknął, odwracając się plecami do alfy i wypinając tyłek. Przycisnął policzek do drewna, patrząc na niego spod powiek. Lider warknął i niekontrolowanie wypchnął biodra, uzyskując jęk.
– Boli – sapnął Seokjin, kręcąc pupą i czując, jak męskość drugiego ociera się między jego pośladkami. – Namjoon, Namjoon, proszę, to już boli.
– Okej, okej, mam cię – westchnął lider, składając na karku starszego krótki pocałunek. Objął go z powrotem w pasie, przyciskając do siebie i wywołując stęk oraz skupił się na otwieraniu drzwi.
Kurwa, nie mógł trafić w dziurkę od klucza.
Omega zapłakał, nieumyślnie ocierając się o męskość swojego chłopaka. Namjoon poczuł, jak wilgoć przechodzi na jego dżinsy. Powinno go to odrzucić, ale, kurwa, zamiast obrzydzenia roznieciło to w nim jeszcze większe podniecenie.
Obydwaj uśmiechnęli się słabo, kiedy drzwi się otwarły. Szybko zdjąwszy buty ze skarpetkami, pogalopowali do sypialni Seokjina (była bliżej, a Namjoon dzielił pokój z Jungkookiem i trochę nie chciał, by w przywłaszczaniu wokalisty przeszkadzał mu odór innego alfy), gdzie zgodnie rzucili się nawzajem na łóżko.
Młodszy musiał zacisnąć pięść, by nie poddać się pierwotnemu instynktowi rozerwania ubrań z blondyna. Żeby go nie kusiło, od razu ściągnął z niego koszulkę. Szerzej otworzył oczy na widok bladej klatki piersiowej i nie powstrzymał się przed pozostawieniem sinego śladu zębów na mostku. Coś w nim zakwitło na dźwięk usatysfakcjonowano jęku.
Zanim zdążył rozpieścić sutki Seokjina, ten pociągnął go do góry za włosy i zaczął rozbierać. Wyglądał wtedy jak kot – prężył się na czworakach, jednocześnie oblizując usta.
– Połóż się, Jinnie – poprosił łagodnym głosem Namjoon, kiedy został na bieliźnie. W mniejszym coś się skurczyło na dźwięk rozkazu, coś zakwitło, coś zaskomlało. Nie umiał odmówić.
Pochylił się nad omegą, nosem jeżdżąc po jego żuchwie. Ręce powędrowały do gumki u dresów. Nie miał zamiaru się droczyć. Nie mógł. Nie, kiedy Seokjina to bolało.
– Mogę? – spytał dla czystej formalności. Starszy skinął głową.
Lider wraz z dresami ściągnął bokserki, czy cokolwiek miał wtedy na sobie. Nie zwrócił na to uwagi.
Poczuł, jak oddech mu drży, gdy blondyn rozsunął nogi. Górną połowę ud pokrywała przeźroczysta poświata śluzu. Namjoon z ciekawości rozszerzył jego pośladki i kurwa, jaki on był mokry. Sypiał już z omegami, oczywiście, ale… nigdy w trakcie rui. Nigdy nie byli choć w połowie tak wilgotni jak Seokjin teraz. Oblizał usta, unosząc jedną nogę do góry i całując od kolana w górę, coraz wyżej, zachłannie zlizująć podniecenie drugiego.
– Smakujesz jabłkami – mruknął, owiewając pachwinę wokalisty ciepłym oddechem. Ten jęknął głośno i złapał rapera za brodę, przyciskając ich twarze w desperackim pocałunku. Wsunął dłoń do bokserek młodszego, bawiąc się gumką.
Jęknął mu w usta, kiedy niechcący dotknął gorąca jego członka. O Boże.
Zaskomlał, ciągnąc bieliznę drugiego w dół. Ten zaśmiał się pod nosem i rozebrał się do końca. Omega poczuł, jak ślinianki pracują. Szeroki, szeroki i w miarę długi. U podstawy już zaczynał pęcznieć.
Instynktownie obrócił się na brzuch, wypinając tyłek.
– Namjoon, weź mnie, proszę – szepnął, odwracając głowę w stronę wyższego. Lider przełknął ślinę.
O Boże. Omega w rui mu się obnażała.
– Jesteś całkiem różowy na dole – mruknął nisko, pocierając kciukiem o mokre wejście. Nie mógł oderwać oczu od tego, jak zaciskało się i rozluźniało. Paznokciem rozszerzył krąg mięśni, sapiąc cicho, gdy nagle wykapało z niego trochę śluzu.
Odkaszlnął, przez chwilę kontemplując przygotowanie starszego. Odrzucił tę myśl. Ciało Seokjina było do tego stworzone, nie? Samo o to prosiło. Z resztą, omegi, z którymi był w związkach zawsze powtarzały, że nic ich tak nie wkurwia, jak alfa przygotowujący je, szczególnie w trakcie cieczki. 
 Zamrugał, jedną rękę zaciskając na biodrze chłopaka, a drugą trzymając swój trzon. Przycisnął główkę do dziurki, wpychając ją do środka i reszta wsunęła się wraz z nią. Młodszy poczuł, jak oddech ustaje mu w gardle. Seokjin krzyknął, opadając twarzą w poduszkę i wyginając plecy w łuk.
– Namjoon – jęknął głośno, zaciskając pięści na pościeli. Alfa stęknął, nie mogąc się powstrzymać przed pchnięciem.
– Jaki mokry – sapnął, wolną dłonią ujmując piąstkę wokalisty. Ten wzdrygnął się na ten gest, lecz szybko zareagował i wygiął dziwacznie rękę, by móc porządnie go za nią złapać. – Gotowy?
– Od godziny – westchnął starszy. Namjoon uśmiechnął się.
Wykonał powolne, głębokie pchnięcie. Obydwaj stęknęli.
– Wreszcie. – Seokjin odrzucił głowę do tyłu, nie kontrolując jęków, które wysuwały się spomiędzy jego warg. – Joonnie, Joonnie, tyle czekałem.
Jeśli miałby opisać uczucie, które aktualnie zajmowało w nim najwięcej miejsca, byłaby to ulga. Już nie bolało, bo Namjoon był w nim, z nim. Bo Namjoon miarowo się w nim poruszał, bo Namjoon chciał dla niego jak najlepiej.
Namjoon był najlepszym alfą, jakiego mógł sobie wyobrazić.
– Joonnie, Joonnie, mocniej – zakwilił, wypinając tyłek jeszcze bardziej i starając się spotkać powolne ruchy młodszego.
Krzyknął, gdy w trakcie wyjątkowo głębokiego pchnięcia, penis zahaczył o jego prostatę. Zacisnął się nieświadomie, uzyskując syknięcie.
– Taki, taki dobry omega – mamrotał wyższy, trochę przyśpieszając. Na WDŻ-cie go uczono, że omegi w rui trzeba komplementować. – Przyjmujesz mnie tak dobrze, Jinnie. 
Starszy zapłakał, wypychając biodra w tył, chcąc go głębiej, mocniej. Lider nachylił się do przodu i przycisnął klatkę piersiową do pleców drugiego. Zassał się na jego szyi, po czym wypuścił drżący oddech, przytłoczony emocjami, ciasnotą, gorącem, zapachem, Seokjinem. Zacieśnił rękę na jego biodrze, nie kontrolując szybszego pchnięcia i warknięcia, który opuścił jego usta.
Seokjin był cały zlany potem i śluzem, włosy mu się przyklejały do karku, a nogi rozjeżdżały, ale dla Namjoona wyglądał tak, tak pięknie. Nie miałby nic przeciwko spędzeniu reszty swoich dni z tym osobnikiem.
Z resztą, dzisiaj miał się z nim związać, nie?
– Tak bardzo cię kocham – sapnął alfa, wycałowując nieokreślone wzory na barkach starszego. Ten jęknął coś ciężkiego do zrozumienia w odpowiedzi i zacisnął dłoń na tej Namjoona. Lider uśmiechnął się.
Jego węzeł zaczynał już rosnąć. Seokjin czuł go, czuł, jak pchnięcia stają się coraz cięższe. Sapnął, samemu energicznie poruszając biodrami, chcąc poczuć, jak wypełnia go od środka. Chciał wszystkiego – węzła, śladu zębów na szyi, spermy alfy. Bardziej pierwotna część jego łasiła się myślą tego ostatniego, bo dzieci, dzieci, już czas na dzieci, lecz szybko przypomniał sobie o tabletce, którą zażył dwadzieścia minut temu.
– Szybciej, Joonnie – wysapał, bo, kurwa, zdawało mu się, że raper się z nim bawi i to go doprowadzało do szaleństwa. Był twardy – w rui – od godziny, chciał dojść, chciał wreszcie Namjoona, alfy. – Joonnie, Joonnie, chcę cię już poczuć.
Na lidera musiało to wreszcie podziałać, bo sapnął i wreszcie, wreszcie przyspieszył ruchy. Seokjin poczuł się jak w niebie, przyciskając twarz z powrotem w poduszkę, a z jego ust wydostawały się tylko stłumione jęki, kwile.
Naturalny lubrykant był wszędzie. Pośladki, uda, biodra, trochę spłynęło mu do zgięcia po wewnętrznej stronie kolan. Namjoon miał w nim całe ręce, członka, podbrzusze i nogi. Ale tak było tylko lepiej, żaden z nich nie chciałby tego w inny sposób.
Coś w starszym mruknęło z satysfakcją, kiedy drugi zaczął zagryzać się na jego plecach, ramionach, karku. Alfa go naznaczał, pokazywał, że jest jego. Niższy mógł tylko jęczeć na tę myśl i czerpać z tego wszystkiego garściami.
Obydwaj czuli, jak pchnięcia stają się coraz bardziej desperackie od coraz większej potrzeby końca. Ruchy przeistaczały się w coraz trudniejsze od rosnącej podstawy Namjoona. Seokjin czuł, jak od nadmiaru przyjemności, może desperacji, a może po prostu alfy, łzy gromadzą mu się w oczach.
– Kocham cię – szepnął w poduszkę, drżąc nieznacznie. – Joon, dojdź już, proszę.
– Za chwilkę – sapnął mu w kark blondyn. – Już, zaraz, okej? Zaraz będę dochodził przez ciebie, ach, kocham cię tak bardzo.
Łzy wokalisty moczyły materiał. Właśnie miał się związać z miłością swojego życia i to wszystko było takie dobre. Węzeł przyjemnie wypełniał go od środka, ciało ogrzewało, pomimo ogólnego przegrzania oraz całował go i naznaczał. Czego chcieć więcej?
Zakwilił, gdy ręka alfy ujęła jego członka, jeszcze bardziej skracając podróż na szczyt. Coraz więcej ciepła zbierało mu się w podbrzuszu, ale wiedział, że nie skończy przed Namjoonem.
– Proszę, Namjoonnie, proszę, błagam – zapłakał Seokjin, wyginając plecy w łuk i wypinając się, byleby było głębiej, mocniej. – Proszę, proszę, chcę być twój, chcę być twój, błagam, przywłaszcz mnie.
I Namjoon spełnił prośbę omegi. Może była to kwestia wypowiedzianych słów, może desperackiego tonu, może zamglonego spojrzenia, które posłał alfie przez ramię. Lider po raz ostatni ruszył biodrami, czując, jak jego węzeł nagle rośnie i zaczął dochodzić.
Zagryzł się na szyi starszego do krwi. Przywłaszczył go. Związał ich.
Seokjin usłyszał, dotknął, zobaczył, posmakował i wyczuł miłość drugiego. Emocje w nim eksplodowały – należał do alfy, należał do Namjoona, czuł jego uczucia. To za dużo, to wszystko za dużo, ale chciał więcej. Z krzykiem doszedł w jego rękę.
Trząsł się jeszcze chwilę, nie mógł złapać oddechu. Namjoon też to czuł. Uśmiechnęli się do siebie, przeturlawszy się tak, by omega był na liderze.
– Kocham cię – szepnął starszy, szturchając nosem jego żuchwę. Wyższy zamknął oczy, nie siląc się na odpowiedź. Seokjin uśmiechnął się, usłyszawszy ją i bez tego.
Wokalista mruknął. Cieczka powróci za kilka godzin, pewnie jak się obudzi. Ale teraz czuł się, jak nie w rui. Był całkowicie usatysfakcjonowany – zakleszczono się w nim, przywłaszczono go. I to wszystko wykonał ktoś, komu ufał najbardziej na świecie.
– Czuję, jak się uśmiechasz – westchnął, składając krótki pocałunek na mostku Namjoona. Musiał wyczuć jego zadowolenie.
– Pachniesz mną – mruknął wyższy. – Znaczy, sobą też, a mną też pachniesz odkąd się zaczęliśmy całować itepe, ale… to jest w jakiejś takiej harmonii.
– Pieczone jabłka i trawa w harmonii? – Seokjin nie powstrzymał uśmiechu wkradającego mu się na usta. Był Namjoona. – Cóż, ciesz się, że nie jebiesz psem jak Jungkook.
Obydwaj parsknęli śmiechem.
 – Notabene to ugryzienie na szyi zaczyna strasznie piec.
Alfa nagle wytrzeszczył oczy, podrywając się do siadu i jednocześnie uderzając ramieniem o szczękę Seokjina. Te stęknął z bólem.
– Coś mogę z tym zrobić? – spytał raper, drapiąc się po karku.
– Nie, ale jak wstaniemy to pewnie będziesz miał sporo okazji do wylizania tej rany. – Omega uśmiechnął się filuternie, po czym popchnął drugiego z powrotem do pozycji leżącej. – Ale najpierw trzeba iść spać. Nie, żeby mi się jakoś śpieszyło do kolejnej fali rui.
– Och, nie wyglądałeś, jakby ci się nie podobało – uśmiechnął się szeroko Namjoon. Starszy uderzył go w ramię.
– Jezu, związałem się ze zboczeńcem.
– Kochasz tego zboczeńca.
– Dobranoc.
– A ten zboczeniec kocha ciebie!

Zasnął z błogą świadomością, że ten zboczeniec będzie przy nim, kiedy się obudzi.

--
b ambitna seria czy jakiś szot? 

10 komentarzy:

  1. (komentarz nie na temat tego shota) Pokazałam kiedyś mojej przyjaciółce nowe mv BTS po obejrzeniu powiedziała że wszyscy wyglądają tak samo a jimin wygląda i brzmi jak kobieta. XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekałam na to i znowu się nie zawiodłam!!! TO JEST BARDZO AMBITNA SERIA (jak wszystko co piszesz okok). Proszę o więcej, bo to czytałam z zapartym tchem. I pragnę więcej takich cudnych ff.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dostałam maila, że komentarz to na ślepo wchodzę pod b ambitną serię i sie zastanawiam, o co chodzi. potem takie "aha, to jednak o tym omegaversie". okazuje się, że jednak o b ambitnej serii. miałam trochę mindfucka, ale nie martw sie XDDD
      ...chyba, że to jednak o "serii" fików z tego uniwersum, to zignoruj to, co napiszę poniżej.
      cieszę się, że uważasz to za b ambitną serię! jednak ten tytuł nie jest aż tak samozwańczy! będzie będzie więcej. proszę o czekanie. następny rozdział nie powinien mi zająć długo, jako, że będzie raczej krótki.
      bbbbb się cieszę, że tak się spodobało i proszę trzymać kciuki za zmieniającego zaimki i chłopaków jak rękawiczki Seokjina bo mam wrażenie, że w jego psychice się teraz duuuużo dzieje!

      Usuń
  3. Dlaczego mi się to tak bardzo podoba?!?!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, tak bardzo to kocham. Ta seria jest cudowna, naprawdę pięknie napisana i jeszcze moje otp. Myślałaś może o napisaniu więcej namjinów? No, w każdym razie, kocham to!

    OdpowiedzUsuń