Ficzek, o który się domagaliście od wyjścia jebiesz psem. Nie, żebym miała coś przeciwko - od samego początku go planowałam. To samo uniwersum, co jebiesz psem, ale jeśli ktoś nie czytał jebiesz psem to nie ma problemu. dość krótkie, bo ledwo wykracza ponad 3k słów.
zespół: Bangtan Boys (BTS)
rating: nc-17
pairing: NamJin,
gatunek: smut
ostrzeżenia: omegaverse, seks, przekleństwa, PWP, wspomniany mpreg, knotting, mating i wszystkie alfa-omega szity
--
b ambitna seria czy jakiś szot?
gatunek: smut
ostrzeżenia: omegaverse, seks, przekleństwa, PWP, wspomniany mpreg, knotting, mating i wszystkie alfa-omega szity
Jungkook już kilka godzin temu
zauważył, że zapach pieczonych jabłek się nasilił. Dekoncentrowało go to
podczas próby tanecznej. Nie chodziło o to, by Seokjin go jakoś specjalnie
pociągał – miał chłopaka od ponad dwóch
miesięcy, bo „Taekook”, jak ich pieszczotliwie nazwały fanki, jest prawdziwy,
dziękuję bardzo – ale wewnętrzny alfa się w nim odzywał.
Taehyung
nie był omegą i pomimo tego, że najmłodszy zakochał się w nim po uszy, czasami
nie mógł przestać sobie wyobrażać, co by było, gdyby brunet posiadał trochę
inne cechy. Jakąś cieczką by nie pogardził, czy coś.
No, ale
przynajmniej dzieci z tego nie będzie.
Jungkook
poza zapachem zauważył także posyłane mu przez najstarszego spojrzenia. I to
nie takie „okej, muszę zobaczyć, jak ty wykonujesz ten ruch”. Bardziej
zamglone.
Gdyby
najmłodszy miał łączyć kropki, wyszłaby z tego ruja. Odrzucił od siebie tę
myśl. Minęło tylko trochę ponad dwa miesiące od poprzedniej. Nawet, gdyby miała
przyjść szybciej, jak ostatnim razem, do przyszłego tygodnia nie ma co się
martwić.
Na
treningu tanecznym obydwaj nie mogli się skoncentrować. Jimin co chwilę
obrzucał młodego alfę zniecierpliwionym wzrokiem. Do Seokjina nic nie miał,
jako, że dopiero zaczynali choreografię do „Blood, sweat and tears”, a
przywykli już do tego, że blondyn powoli się uczył.
Namjoona,
Hoseoka, ani Taehyunga tam nie było. Lider miał za dużo spraw na głowie,
tancerz stwierdził, że skoro w niedzielę pracują, to czwartek powinien być dniem
wolnym, a wokalista starał się nagrać profesjonalny cover do legendarnego
„dibidibidis”.
– Jin, ty
żyjesz? – Yoongi spytał podczas dwuminutowej przerwy na picie. Na które omega,
notabene, rzucił się jak Jungkook na Taehyunga każdej sobotniej nocy. – Pocisz
się dzisiaj jak świnia.
– Wszystko
okej – uśmiechnął się najstarszy, po czym powrócił do żłopania wody. – Tylko,
uf, ciężkie to choreo. Strasznie mi od niego gorąco.
– Po
jednej próbie Yoongiemu było tak gorąco i się rozebrał, ale skończyło się na
tym, że było mu jeszcze bardziej gorąco, niż przed tym – mruknął Jimin,
posyłając raperowi oczko. Ten odpowiedział środkowym palcem.
– Mam dość
słuchania o waszym życiu seksualnym – westchnął Jungkook. – W ogóle, czego wy
jeszcze nie próbowaliście? Kiedyś przez te dźwięki myślałem, że się zażynacie,
a jak wam wbiłem do pokoju to Jimin dusił Yoongiego. Już chciałem dzwonić na
dziewięć dziewięć siedem. Potem się skapnąłem, że jesteście nadzy.
– Wiesz,
Kook, jakim musisz być szczęściarzem, że jeszcze cię nie rozczłonkowałem? –
Szarowłosy uśmiechnął się pogodnie, mrożąc krew w żyłach alfy i swojego
chłopaka. – Ale chyba na to pora.
– Nie
zrobiłbyś tego, Yoongs. Do kogo bym wtedy pałał miłością? – Jimin teatralnie
rozłożył ręce. – No właśnie, do ciebie.
– Dobra,
Kook, jeszcze pożyjesz. Trzeba będzie jakoś przeżyć to twoje jebanie psem.
Młodszy beta odwrócił się do
Seokjina, by poinformować o końcu przerwy, tylko po to, by zobaczyć, jak osuwa
się w dół z jękiem. Aromat jabłek eksplodował w sali gimnastycznej. Najmłodszy
poczuł, jak nagle twardnieje.
Omega zawiesił wzrok na
Jungkooku. Jego oczy były nieostre, spojrzenie przyćmione.
–
Wypierdalaj – sapnął blondyn, z trudem łapiąc oddech. Coś w środku najmłodszego
kazało mu zostać, pieprzyć, przywłaszczyć, więc w podskokach zmienił buty, co
by się nie posłuchać instynktu.
– Mamy
dzwonić do Namjoona? – spytał Jimin.
– Tak.
Umówiliśmy się, że mamy sobie pomagać z rujami. – Seokjin starł pot z czoła,
sapiąc cicho. Jęknął, wyobraziwszy sobie, co będzie, kiedy przyjdzie tu jego
chłopak, jego alfa.
Czekanie z
seksem do cieczki miało sporo wad.
Obydwie
bety wzdrygnęły się na dźwięk jęku.
– Zostanę
tu – zadeklarował się Yoongi. – Be-ef-ef i te sprawy.
– Nie
wierzę, że to powiedziałeś – parsknął Jimin. Szarowłosy posłał mu nieme
„spierdalaj”. – Ale dzięki.
– Spoko,
jestem przyzwyczajony do poświęceń i miłosierdzia. Dlatego zgodziłem się z tobą
chodzić. – Starszy uśmiechnął się nonszalancko, widząc wkurwiony wyraz twarzy
swojego chłopaka. Jungkook zaśmiał się i wyszedł z pomieszczenia, upewniając
trójkę, że zadzwoni. Yoongi rzucił drzwiom krótkie spojrzenie.
–
Zwolnijcie dorm – szepnął z podłogi Seokjin. – Proszę.
– Okej –
zapewnił Jimin, trochę przerażony wyglądem blondyna.
Po raz
pierwszy widział go w takim stanie – bluzka przyklejona do ciała, pot
spływający po skroniach i szyi, zamglone spojrzenie, urwany oddech. Warto też
wspomnieć o namiocie w spodniach.
– Wygląda
boleśnie – mruknął najniższy.
– Nie jest
bolesne, póki co – starał się zaśmiać Seokjin. – Za… dziesięć minut, coś w tym
stylu, będzie.
Dwójka bet
skinęła głową ze zrozumieniem, nie wiedząc, co powiedzieć.
– Mogę? –
spytał po chwili Jimin, wskazując na drzwi. Yoongi skinął głową.
Dwie
minuty później zostali sami, z gorącem pęczkującym w środku omegi. Z sekundy na
sekundę stawał się coraz bardziej podniecony. Czuł, jak śluz zaczyna z niego
wypływać i moczyć mu bokserki, co nie stanowiło najprzyjemniejszego uczucia. Do
tego to ciepło między udami.
Jego ręka samoistnie zawędrowała do gumki
dresów, lecz przypomniał sobie, że Yoongi, Yoongi tu jest, Yoongi nie może go
zobaczyć w tym stanie.
– Zaraz
będzie dobrze – szepnął dobrze znany głos. Zadrżał pod chrypą w nim zawartą.
Nie zauważył nawet, kiedy szarowłosy zdążył przykucnąć obok niego. Nie odważył
się jednak go dotknąć, ku rozpaczy Seokjina. Chciał być dotykany, pieszczony.
Zakwilił,
nagle czując, jak pusty jest. Potrzebował penisa. Jakoś znalazł się na brzuchu,
prężąc się jak kot, prezentując się. Potrzebował czegoś. Nie, nie Yoongiego.
– Namjoon
– jęknął. – Namjoon, proszę, proszę, Yoongi, załatw Namjoona.
– Zaraz
będzie – mruknął beta. – Już jedzie.
– Namjoon
się mną zajmie? – spytał blondyn, chowając twarz w ramiona. – Kocham go.
– On
ciebie też. – Yoongi ledwo powstrzymał się przed pogłaskaniem starszego po
głowie.
– Jestem
trochę podekscytowany – przyznał Seokjin, ignorując „widzę”, które drugi posłał
w stronę widocznej erekcji – tym całym przywłaszczaniem.
–
Przywłaszczy cię? – Raper uniósł brew.
– Jak
omawialiśmy to pomaganie sobie z rujami, ustaliliśmy, że mnie przywłaszczy
podczas pierwszej. – Omega poczułby ciepło napływające mu do policzków, gdyby
już się nie rumienił z podniecenia. Sama myśl bycia przywłaszczonym, bycia Namjoona,
doprowadzała go do szaleństwa.
–
Spokojnie – powiedział niższy. – Nigdzie się nam nie śpieszy. Masz tabletki
antykoncepcyjne?
– Tak,
tak. – Seokjin zbyt energicznie skinął głową, skutkując jebnięciem brodą o
podłogę. Podniósł się do siadu i ruszył w stronę torby, w której trzymał
omawiane medykamenty.
– Siedź,
przyniosę je. – Yoongi podszedł do stolika, na której stała torba. Szybko
znalazł w małej kieszonce pudełko tabletek i powrócił z nim do omegi. –
Połknij, bo nie chcę pokazać, jak słabym byłbym wujkiem.
Wyższy
uśmiechnął się słabo i wziął kapsułkę. Antykoncepcja w trakcie cieczki od
zawsze była problemem – kondomów nie było jak używać, a hormony często się nie
sprawdzały. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych ktoś wynalazł substancję
działającą tylko na czas rui.
Drzwi się
otworzyły, a wraz z nimi do pomieszczenia dostał się zapach koszonej trawy.
Zapach Namjoona. Seokjin nie mógł powstrzymać się przed jękiem.
– Joonnie
– stęknął, odwracając się do lidera.
Yoongi bez
słowa wyszedł z sali, pozostawiwszy klucze na stoliku. Nie, żeby któreś z nich
to zauważyło.
Namjoon
wyglądał tak, tak przystojnie. Koszulka na krótki rękaw podkreślała nowo nabity
biceps, a zwykłe, czarne spodnie otulały idealne nogi. Jego spojrzenie stawało
się coraz ciemniejsze proporcjonalnie do wielkości namiotu w spodniach.
Zagryzał wargę.
Pachniało
od niego dominacją, żądzą, podnieceniem. To ostatnie przyszło Seokjinowi kilka
razy wyniuchać. Nieraz wyszli trochę poza całowanie, lecz zawsze przestawali,
zanim do czegokolwiek doszło.
W żyłach
omegi zapłonął ogień. Zakwilił żałośnie, wypychając biodra ku niczemu.
– Nie
tutaj – wysapał, próbując wstać. Całe jego ciało sprzeciwiło się jego słowom,
bo alfa, blisko, Namjoon, tutaj, szybko.
Młodszy
warknął, w trzy sekundy znajdując się przy wokaliście. Nie mógł się powstrzymać
przed pocałowaniem go – wyglądał zbyt pięknie, cały nieporadny na podłodze – i
dla niższego był to pocałunek życia, desperacki, agresywny, z miłością, z
troską, z dominacją. Z alfą.
Jakoś
znalazł się na kolanach lidera, ocierając się o niego, przyciskając ich klatki
piersiowe. Seokjin wiedział, że nie mógł teraz ich bardziej podniecić. Nie
pozwoliłby, by ich pierwszy wspólny raz odbył się na podłodze sali
gimnastycznej, ale nie mógł przestać.
Ulga
zahaczała o jeszcze większą żądzę. Potrzebował go na sobie, po sobie, w sobie.
Czuł
męskość rapera ocierającą się o jego kość łonową i nagle zapragnął jej bardziej
niż kiedykolwiek. Coraz więcej śluzu moczyło mu bokserki, trochę zaczęło
ściekać po tylnej stronie ud. Zakwilił żałośnie.
– Proszę,
proszę, Namjoon – jęknął, ściskając koszulkę na plecach drugiego. – Weź mnie do
dormu.
– Okej,
Jinnie – młodszy uśmiechnął się delikatnie, podnosząc ich obydwu do pionu. –
Mam samochód tuż pod budynkiem.
Dystans
sala gimnastyczna-auto był hardkorowy, jako, że obydwaj byli tak podnieceni, że
ledwo trzymali się na nogach. Właściwie, to Seokjin się nie trzymał. Wyższy
przez cały czas musiał go podtrzymywać w pasie, co skutkowało coraz gorszym
stanem omegi, no bo, czy normalnym jest chęć polizania trawnika? Albo kosiarki
tuż po skoszeniu trawy. Cokolwiek.
W
samochodzie było niewiele lepiej. Powietrze zdawało się zamglić zapachami.
Namjoon z trudem odrywał oczy od starszego. Był rozbity między jechaniem
najwolniej, jak się dało, by nie spowodować wypadku i życiem pirata drogowego,
byleby tylko dostać się do domu.
Do tego
wokalista. Wyglądał jak chodzący chaos, ciężko oddychając, cały spocony.
Wiercił się na fotelu, kwiląc cicho. Czasami zaczynał prosić, lecz przestawał,
jak tylko sobie przypomniał, że Namjoon prowadzi, że są w samochodzie, że nie
mogą.
Raper
kilka razy zaproponował ulżenie sobie, ale ten twierdził, że po orgazmie będzie
jeszcze gorzej. To jest, dopóki nie będzie miał w sobie węzła.
Po pięciu
minutach znaleźli się w windzie. Nie mogli się od siebie oderwać. Pocałunek nie
miał w sobie nic z niewinności – ocierali się o siebie, gryźli się, ściskali
cokolwiek było w zasięgu rąk. Dresy Seokjina były przemoczone.
Nadal się
nie rozdzielając, Namjoon podniósł drugiego i uderzając o każdą możliwą ścianę,
przetransportował ich do drzwi wejściowych dormu. Przycisnął do nich wokalistę,
sięgając po klucze do kieszeni. Zamknął oczy, zaciągnąwszy się zapachem
pieczonych jabłek.
Niższy
stęknął, odwracając się plecami do alfy i wypinając tyłek. Przycisnął policzek
do drewna, patrząc na niego spod powiek. Lider warknął i niekontrolowanie
wypchnął biodra, uzyskując jęk.
– Boli – sapnął Seokjin, kręcąc pupą i czując,
jak męskość drugiego ociera się między jego pośladkami. – Namjoon, Namjoon,
proszę, to już boli.
– Okej,
okej, mam cię – westchnął lider, składając na karku starszego krótki pocałunek.
Objął go z powrotem w pasie, przyciskając do siebie i wywołując stęk oraz
skupił się na otwieraniu drzwi.
Kurwa, nie
mógł trafić w dziurkę od klucza.
Omega
zapłakał, nieumyślnie ocierając się o męskość swojego chłopaka. Namjoon poczuł,
jak wilgoć przechodzi na jego dżinsy. Powinno go to odrzucić, ale, kurwa,
zamiast obrzydzenia roznieciło to w nim jeszcze większe podniecenie.
Obydwaj uśmiechnęli
się słabo, kiedy drzwi się otwarły. Szybko zdjąwszy buty ze skarpetkami,
pogalopowali do sypialni Seokjina (była bliżej, a Namjoon dzielił pokój z
Jungkookiem i trochę nie chciał, by w
przywłaszczaniu wokalisty przeszkadzał mu odór innego alfy), gdzie zgodnie
rzucili się nawzajem na łóżko.
Młodszy
musiał zacisnąć pięść, by nie poddać się pierwotnemu instynktowi rozerwania
ubrań z blondyna. Żeby go nie kusiło, od razu ściągnął z niego koszulkę.
Szerzej otworzył oczy na widok bladej klatki piersiowej i nie powstrzymał się
przed pozostawieniem sinego śladu zębów na mostku. Coś w nim zakwitło na dźwięk
usatysfakcjonowano jęku.
Zanim
zdążył rozpieścić sutki Seokjina, ten pociągnął go do góry za włosy i zaczął
rozbierać. Wyglądał wtedy jak kot – prężył się na czworakach, jednocześnie
oblizując usta.
– Połóż
się, Jinnie – poprosił łagodnym głosem Namjoon, kiedy został na bieliźnie. W
mniejszym coś się skurczyło na dźwięk rozkazu, coś zakwitło, coś zaskomlało.
Nie umiał odmówić.
Pochylił
się nad omegą, nosem jeżdżąc po jego żuchwie. Ręce powędrowały do gumki u
dresów. Nie miał zamiaru się droczyć. Nie mógł. Nie, kiedy Seokjina to bolało.
– Mogę? –
spytał dla czystej formalności. Starszy skinął głową.
Lider wraz
z dresami ściągnął bokserki, czy cokolwiek miał wtedy na sobie. Nie zwrócił na
to uwagi.
Poczuł,
jak oddech mu drży, gdy blondyn rozsunął nogi. Górną połowę ud pokrywała
przeźroczysta poświata śluzu. Namjoon z ciekawości rozszerzył jego pośladki i
kurwa, jaki on był mokry. Sypiał już z omegami, oczywiście, ale… nigdy w
trakcie rui. Nigdy nie byli choć w połowie tak wilgotni jak Seokjin teraz.
Oblizał usta, unosząc jedną nogę do góry i całując od kolana w górę, coraz
wyżej, zachłannie zlizująć podniecenie drugiego.
–
Smakujesz jabłkami – mruknął, owiewając pachwinę wokalisty ciepłym oddechem.
Ten jęknął głośno i złapał rapera za brodę, przyciskając ich twarze w
desperackim pocałunku. Wsunął dłoń do bokserek młodszego, bawiąc się gumką.
Jęknął mu
w usta, kiedy niechcący dotknął gorąca jego członka. O Boże.
Zaskomlał,
ciągnąc bieliznę drugiego w dół. Ten zaśmiał się pod nosem i rozebrał się do
końca. Omega poczuł, jak ślinianki pracują. Szeroki, szeroki i w miarę długi. U
podstawy już zaczynał pęcznieć.
Instynktownie
obrócił się na brzuch, wypinając tyłek.
– Namjoon,
weź mnie, proszę – szepnął, odwracając głowę w stronę wyższego. Lider przełknął
ślinę.
O Boże.
Omega w rui mu się obnażała.
– Jesteś
całkiem różowy na dole – mruknął nisko, pocierając kciukiem o mokre wejście.
Nie mógł oderwać oczu od tego, jak zaciskało się i rozluźniało. Paznokciem
rozszerzył krąg mięśni, sapiąc cicho, gdy nagle wykapało z niego trochę śluzu.
Odkaszlnął,
przez chwilę kontemplując przygotowanie starszego. Odrzucił tę myśl. Ciało
Seokjina było do tego stworzone, nie? Samo o to prosiło. Z resztą, omegi, z
którymi był w związkach zawsze powtarzały, że nic ich tak nie wkurwia, jak alfa
przygotowujący je, szczególnie w trakcie cieczki.
Zamrugał, jedną rękę zaciskając na biodrze
chłopaka, a drugą trzymając swój trzon. Przycisnął główkę do dziurki, wpychając
ją do środka i reszta wsunęła się wraz z nią. Młodszy poczuł, jak oddech ustaje
mu w gardle. Seokjin krzyknął, opadając twarzą w poduszkę i wyginając plecy w
łuk.
– Namjoon
– jęknął głośno, zaciskając pięści na pościeli. Alfa stęknął, nie mogąc się
powstrzymać przed pchnięciem.
– Jaki
mokry – sapnął, wolną dłonią ujmując piąstkę wokalisty. Ten wzdrygnął się na
ten gest, lecz szybko zareagował i wygiął dziwacznie rękę, by móc porządnie go
za nią złapać. – Gotowy?
– Od
godziny – westchnął starszy. Namjoon uśmiechnął się.
Wykonał
powolne, głębokie pchnięcie. Obydwaj stęknęli.
–
Wreszcie. – Seokjin odrzucił głowę do tyłu, nie kontrolując jęków, które
wysuwały się spomiędzy jego warg. – Joonnie, Joonnie, tyle czekałem.
Jeśli
miałby opisać uczucie, które aktualnie zajmowało w nim najwięcej miejsca,
byłaby to ulga. Już nie bolało, bo Namjoon był w nim, z nim. Bo Namjoon miarowo
się w nim poruszał, bo Namjoon chciał dla niego jak najlepiej.
Namjoon
był najlepszym alfą, jakiego mógł sobie wyobrazić.
– Joonnie,
Joonnie, mocniej – zakwilił, wypinając tyłek jeszcze bardziej i starając się
spotkać powolne ruchy młodszego.
Krzyknął,
gdy w trakcie wyjątkowo głębokiego pchnięcia, penis zahaczył o jego prostatę.
Zacisnął się nieświadomie, uzyskując syknięcie.
– Taki,
taki dobry omega – mamrotał wyższy, trochę przyśpieszając. Na WDŻ-cie go
uczono, że omegi w rui trzeba komplementować. – Przyjmujesz mnie tak dobrze,
Jinnie.
Starszy
zapłakał, wypychając biodra w tył, chcąc go głębiej, mocniej. Lider nachylił
się do przodu i przycisnął klatkę piersiową do pleców drugiego. Zassał się na
jego szyi, po czym wypuścił drżący oddech, przytłoczony emocjami, ciasnotą,
gorącem, zapachem, Seokjinem. Zacieśnił rękę na jego biodrze, nie kontrolując
szybszego pchnięcia i warknięcia, który opuścił jego usta.
Seokjin
był cały zlany potem i śluzem, włosy mu się przyklejały do karku, a nogi
rozjeżdżały, ale dla Namjoona wyglądał tak, tak pięknie. Nie miałby nic
przeciwko spędzeniu reszty swoich dni z tym osobnikiem.
Z resztą,
dzisiaj miał się z nim związać, nie?
– Tak
bardzo cię kocham – sapnął alfa, wycałowując nieokreślone wzory na barkach
starszego. Ten jęknął coś ciężkiego do zrozumienia w odpowiedzi i zacisnął dłoń
na tej Namjoona. Lider uśmiechnął się.
Jego węzeł
zaczynał już rosnąć. Seokjin czuł go, czuł, jak pchnięcia stają się coraz
cięższe. Sapnął, samemu energicznie poruszając biodrami, chcąc poczuć, jak
wypełnia go od środka. Chciał wszystkiego – węzła, śladu zębów na szyi, spermy
alfy. Bardziej pierwotna część jego łasiła się myślą tego ostatniego, bo dzieci, dzieci, już czas na dzieci, lecz
szybko przypomniał sobie o tabletce, którą zażył dwadzieścia minut temu.
–
Szybciej, Joonnie – wysapał, bo, kurwa, zdawało mu się, że raper się z nim bawi
i to go doprowadzało do szaleństwa. Był twardy – w rui – od godziny, chciał
dojść, chciał wreszcie Namjoona, alfy. – Joonnie, Joonnie, chcę cię już poczuć.
Na lidera
musiało to wreszcie podziałać, bo sapnął i wreszcie, wreszcie przyspieszył
ruchy. Seokjin poczuł się jak w niebie, przyciskając twarz z powrotem w
poduszkę, a z jego ust wydostawały się tylko stłumione jęki, kwile.
Naturalny
lubrykant był wszędzie. Pośladki, uda, biodra, trochę spłynęło mu do zgięcia po
wewnętrznej stronie kolan. Namjoon miał w nim całe ręce, członka, podbrzusze i
nogi. Ale tak było tylko lepiej, żaden z nich nie chciałby tego w inny sposób.
Coś w
starszym mruknęło z satysfakcją, kiedy drugi zaczął zagryzać się na jego
plecach, ramionach, karku. Alfa go naznaczał, pokazywał, że jest jego. Niższy
mógł tylko jęczeć na tę myśl i czerpać z tego wszystkiego garściami.
Obydwaj
czuli, jak pchnięcia stają się coraz bardziej desperackie od coraz większej
potrzeby końca. Ruchy przeistaczały się w coraz trudniejsze od rosnącej
podstawy Namjoona. Seokjin czuł, jak od nadmiaru przyjemności, może desperacji,
a może po prostu alfy, łzy gromadzą
mu się w oczach.
– Kocham
cię – szepnął w poduszkę, drżąc nieznacznie. – Joon, dojdź już, proszę.
– Za
chwilkę – sapnął mu w kark blondyn. – Już, zaraz, okej? Zaraz będę dochodził
przez ciebie, ach, kocham cię tak bardzo.
Łzy
wokalisty moczyły materiał. Właśnie miał się związać z miłością swojego życia i
to wszystko było takie dobre. Węzeł przyjemnie wypełniał go od środka, ciało
ogrzewało, pomimo ogólnego przegrzania oraz całował go i naznaczał. Czego
chcieć więcej?
Zakwilił,
gdy ręka alfy ujęła jego członka, jeszcze bardziej skracając podróż na szczyt.
Coraz więcej ciepła zbierało mu się w podbrzuszu, ale wiedział, że nie skończy
przed Namjoonem.
– Proszę,
Namjoonnie, proszę, błagam – zapłakał Seokjin, wyginając plecy w łuk i
wypinając się, byleby było głębiej, mocniej. – Proszę, proszę, chcę być twój,
chcę być twój, błagam, przywłaszcz mnie.
I Namjoon
spełnił prośbę omegi. Może była to kwestia wypowiedzianych słów, może
desperackiego tonu, może zamglonego spojrzenia, które posłał alfie przez ramię.
Lider po raz ostatni ruszył biodrami, czując, jak jego węzeł nagle rośnie i
zaczął dochodzić.
Zagryzł
się na szyi starszego do krwi. Przywłaszczył go. Związał ich.
Seokjin
usłyszał, dotknął, zobaczył, posmakował i wyczuł miłość drugiego. Emocje w nim
eksplodowały – należał do alfy, należał do Namjoona, czuł jego uczucia. To za
dużo, to wszystko za dużo, ale chciał więcej. Z krzykiem doszedł w jego rękę.
Trząsł się
jeszcze chwilę, nie mógł złapać oddechu. Namjoon też to czuł. Uśmiechnęli się
do siebie, przeturlawszy się tak, by omega był na liderze.
– Kocham
cię – szepnął starszy, szturchając nosem jego żuchwę. Wyższy zamknął oczy, nie
siląc się na odpowiedź. Seokjin uśmiechnął się, usłyszawszy ją i bez tego.
Wokalista
mruknął. Cieczka powróci za kilka godzin, pewnie jak się obudzi. Ale teraz czuł
się, jak nie w rui. Był całkowicie usatysfakcjonowany – zakleszczono się w nim,
przywłaszczono go. I to wszystko wykonał ktoś, komu ufał najbardziej na
świecie.
– Czuję,
jak się uśmiechasz – westchnął, składając krótki pocałunek na mostku Namjoona.
Musiał wyczuć jego zadowolenie.
–
Pachniesz mną – mruknął wyższy. – Znaczy, sobą też, a mną też pachniesz odkąd
się zaczęliśmy całować itepe, ale… to jest w jakiejś takiej harmonii.
– Pieczone
jabłka i trawa w harmonii? – Seokjin nie powstrzymał uśmiechu wkradającego mu
się na usta. Był Namjoona. – Cóż, ciesz się, że nie jebiesz psem jak Jungkook.
Obydwaj
parsknęli śmiechem.
– Notabene to ugryzienie na szyi zaczyna strasznie
piec.
Alfa nagle
wytrzeszczył oczy, podrywając się do siadu i jednocześnie uderzając ramieniem o
szczękę Seokjina. Te stęknął z bólem.
– Coś mogę
z tym zrobić? – spytał raper, drapiąc się po karku.
– Nie, ale
jak wstaniemy to pewnie będziesz miał sporo okazji do wylizania tej rany. –
Omega uśmiechnął się filuternie, po czym popchnął drugiego z powrotem do
pozycji leżącej. – Ale najpierw trzeba iść spać. Nie, żeby mi się jakoś
śpieszyło do kolejnej fali rui.
– Och, nie
wyglądałeś, jakby ci się nie podobało – uśmiechnął się szeroko Namjoon. Starszy
uderzył go w ramię.
– Jezu,
związałem się ze zboczeńcem.
– Kochasz
tego zboczeńca.
–
Dobranoc.
– A ten
zboczeniec kocha ciebie!
Zasnął z
błogą świadomością, że ten zboczeniec będzie przy nim, kiedy się obudzi.
b ambitna seria czy jakiś szot?
BOZE
OdpowiedzUsuńKOCHAM
JA CIEBIE TEZ
UsuńJEZUS MARIA, CHCE WIECEJ TEGO
Usuń(komentarz nie na temat tego shota) Pokazałam kiedyś mojej przyjaciółce nowe mv BTS po obejrzeniu powiedziała że wszyscy wyglądają tak samo a jimin wygląda i brzmi jak kobieta. XD
OdpowiedzUsuń???????????
UsuńCzekałam na to i znowu się nie zawiodłam!!! TO JEST BARDZO AMBITNA SERIA (jak wszystko co piszesz okok). Proszę o więcej, bo to czytałam z zapartym tchem. I pragnę więcej takich cudnych ff.
OdpowiedzUsuńdostałam maila, że komentarz to na ślepo wchodzę pod b ambitną serię i sie zastanawiam, o co chodzi. potem takie "aha, to jednak o tym omegaversie". okazuje się, że jednak o b ambitnej serii. miałam trochę mindfucka, ale nie martw sie XDDD
Usuń...chyba, że to jednak o "serii" fików z tego uniwersum, to zignoruj to, co napiszę poniżej.
cieszę się, że uważasz to za b ambitną serię! jednak ten tytuł nie jest aż tak samozwańczy! będzie będzie więcej. proszę o czekanie. następny rozdział nie powinien mi zająć długo, jako, że będzie raczej krótki.
bbbbb się cieszę, że tak się spodobało i proszę trzymać kciuki za zmieniającego zaimki i chłopaków jak rękawiczki Seokjina bo mam wrażenie, że w jego psychice się teraz duuuużo dzieje!
Dlaczego mi się to tak bardzo podoba?!?!
OdpowiedzUsuńnie mam pojęcia, ale miło to słyszeć
UsuńJezu, tak bardzo to kocham. Ta seria jest cudowna, naprawdę pięknie napisana i jeszcze moje otp. Myślałaś może o napisaniu więcej namjinów? No, w każdym razie, kocham to!
OdpowiedzUsuń