Czapter wyszedł mało komediowo, tym razem nie z braku weny, a tego, że ciężko mi było wplatać śmieszne motywy do zaistniałych w rozdziale sytuacji. Z resztą, sami zobaczycie.
BTW TEAM BOTTOM ZHOUMI LUDZIE PAMIĘTAJCIE
zespół: Bangtan Boys (BTS)
rating: R
pairing: YoonJin
gatunki: romans, dramat, komedia, obyczajowy,
ostrzeżenia: AU, przekleństwa
bardzo lubię komentarze
– Nosz kurwa…
Yoongi przejechał dłonią po
twarzy w geście załamania. Tylko dodatkowych wydatków mu brakowało. Artysta nie
może sobie pozwalać na takie burżuazje, wiecie? Nawet po wydaniu jako tako
sprzedającej się książki trzeba zaciskać pasa.
Wraz z Seokjinem, wzięli sobie
do serca to „nie robienie niczego innego poza uśmiechaniem się przez resztę
nocy”. Serio, po kilku godzinach, pisarz miał wrażenie, że mu mięśnie twarzy
wysiądą. Ludzie mawiają o magii oczu, lecz Yoongi tak by tego nie nazwał, jak
już to do czegoś porównywać to do bagna. Utonął na tyle głęboko, aby stracić
widoczność i śnić sobie smacznie o długich nóżkach chłopaka leżącego obok
dopiero przed trzecią, toteż wstał odpowiednio później.
A nie, żeby coś, ale doba
hotelowa do jedenastej.
– Chryste…
A wtedy nawet jeszcze nie
wiedział, ile kosztuje wypożyczenie dwóch łóżek na dwadzieścia cztery godziny.
– Och, Yoongi, już wstałeś. – Z
łazienki wyskoczyły przyśnione nogi wraz z ich właścicielem, tylko po to, by
zastać młodszego jeszcze nieubranego i ze zdruzgotaniem na twarzy. – Ojejku,
coś się stało?
No dobra, chłopie, albo
będziesz kazał kobiecie się dopłacić, albo wymyślisz coś innego.
– Wiesz może, skąd w miasteczku
na dziesięć tysięcy osób pięciogwiazdkowy hotel?
--
Yoongi uśmiechnął się na widok
znajomej twarzy za oknem. Pora, żeby Seokjin wreszcie poznał jego znajomków,
czy coś. Taehyung mógł nie być najlepszym wyborem, bo jeszcze pomyśli, że
znalazł przyjaciół na tym wolontariacie z niedorozwiniętymi dziećmi, co na
niego musiał na studiach uczęszczać, ale cóż, wierszokleta znowu szukał
podwózki, a jako, że akurat transportował młodszego…
– Możemy go podwieźć? To mój
znajomy. – Yoongi zagryzł wargę, spoglądając na towarzysza. Ten skinął
niepewnie głową, utraciwszy swój uśmiech.
– Twój samochód, ty decydujesz.
Pisarz pozostawił obserwację w
zmianie humoru młodszego dla siebie i zjechał na pobocze. Seokjin, truchcikiem
podbiegłszy do tylnych drzwi, zajął miejsce – środkowe z tyłu, jak zawsze.
– Hej Yoongi, twój znajomy? –
Uśmiechnął się, choć Yoongi zauważył podejrzliwe spojrzenie, które wbijał w
młodszego. Był zazdrosny, czy co?
– Tak. – Skinął głową, kładąc
dłoń na ramieniu młodszego, przez co tamten odwrócił delikatnie głowę.
– Taehyung. – Seokjin rozwarł
oczy w szoku, a z ust samoistnie wypłynęło mu znajome imię. A coś mu świtało w
tych brązowych włosach…
Brunet zatrzymał spojrzenie na
podłodze i ni chuja nie potrafił go podnieść. Yoongi zmrużył oczy, zauważywszy
dziwne zachowanie obydwu osobników.
– Cześć – wydusił Taehyung,
wreszcie odważając się zerknąć na poetę.
– Jak leci? – Najstarszy
uśmiechnął się delikatnie.
– Jakoś się trzymam. – Brunet starał
się odwzajemnić gest, lecz wyszło tak, jakby miał się zaraz rozpłakać.
– Nadal pracujesz w tym
sklepie? – spytał z nadzieją Seokjin. Odpowiedział mu grymas.
– Tak, chyba jesteście jedynymi
humanistami, którzy odnieśli sukces – mruknął Taehyung.
– A weź przestań, skończyłem
jako fryzjer. – Najstarszy próbował zażartować, ale średnio mu wyszło, bo nie
zauważył zbyt wielkiej zmiany nastroju w rozmówcy.
– Autostopujesz, Jin. – Brunet
wreszcie odważył mu się spojrzeć w oczy. – Całe życie o tym marzyłeś.
– Masz kogoś? – Seokjin szybko
zmienił temat, tylko po to, żeby wzrok młodszego jeszcze bardziej zmarkotniał.
– Och.
Mniej więcej wtedy konwersacja
się ucięła. Atmosfera, za to, rozpoczęła swoje tortury, bo jeśli sytuacja po
ucieczce od kuzyna była ciężka, teraz wydawało się, że spadło na nich sto… nie
wiem, kurwa, czego, ale było w cholerę ciężkie.
– Skąd się znacie? – Yoongi
zacisnął zęby. Albo zepsuje sytuację, albo ją naprawi.
– Byliśmy…
– Razem. – Uciął Taehyung.
Cisza.
– A wy? – spytał desperacko najmłodszy.
– Co jest między wami?
– Nie jesteśmy razem –
stwierdził Seokjin głosem ciężkim do opisania, lecz Taehyungowi musiał dawać
wiele do zrozumienia.
--
Seokjin rzucił się na łóżko
młodszego, ledwo, co zdjąwszy buty.
– Skąd go znasz? – Yoongi
włączył stopą komputer, spoglądając na poetę z ciekawością.
– Studiowaliśmy razem w Seulu.
– Odpowiedział, twarzą nadal zwrócony ku materacowi. – Myślałem, że go już
nigdy nie zobaczę.
– Aż tak go nie lubisz?
– Nie o to chodzi.
Yoongi westchnął przed zajęciem
się aktualnie pisaną książką. Wyglądało na to, że starszy nie był w nastroju na
opowieści, którymi pewnie podzieli się za dwie godziny. To jest, aż mu minie
wena na wiersze, bo wątpił, żeby w stanie
spierdalać-ja-tu-piszę udało mu się z niego cokolwiek wyciągnąć.
– Wiesz, – zaczął dwie godziny
i dwadzieścia dwie minuty później, nie, żeby Yoongi liczył – Taehyung mi pomógł
uniezależnić się od rodziny. Mówiłem ci kiedyś o tym, że moja rodzina to
katolicy, nie?
– Coś wspominałeś. – Młodszy
odwrócił się na krześle, oddając drugiemu sto procent uwagi.
– No to wiesz, jak jest z
homoseksualizmem, a religią. Dodać to, że byli dosyć ortodoksyjni… Sami do tego
dochodzili, ale Taehyung pomógł mi im to powiedzieć prosto w oczy. – Zacisnął
usta w wąską kreskę, przerywając na chwilę. – Źle zareagowali, tak samo, jak z tamtym
kuzynem. Tylko, że on sobie umiał w życiu poradzić, a ja bez Taehyunga bym się
załamał, zaćpał i Bóg wie, co jeszcze.
Yoongi skinął głową. O tak,
mógł to sobie wyobrazić.
– Byliśmy w sobie po uszy zakochani
i chyba to mi pomogło przetrwać zerwanie z rodziną. Ale cóż, kiedyś się jeszcze
zobaczymy, nie? Jestem ich dzieckiem, dziecka się tak łatwo nie porzuca.
Przynajmniej nie powinno. – Seokjin wygiął wargi w bok, wpatrując się leżącemu
mu na kolanach kotu w sierść. Że też on mógł mu tam siedzieć, jak właściciel go
miażdżył notesem. – No, zbaczam z tematu.
Seokjin wziął głęboki oddech i
zagłaskał nerwowo Sugę. Yoongi już zdążył się przyzwyczaić do imienia kota.
Miesiące spędzone ze starszym wreszcie go czegoś nauczyły, nie?
– Wiesz, od zawsze mnie coś
ciągnęło do autostopa. Był dla mnie… definicją wolności, chyba. Byłem
wychowywany pod kloszem, to co się dziwić, że mnie do niego ciągnęło. Tak więc,
jak tylko udało mi się uniezależnić od rodziców, w niemal każde wakacje
wyjeżdżałem gdzieś, gdziekolwiek, byleby samemu i z zeszytem. Wtedy też
musiałem nauczyć się fryzjerstwa, bo jak inaczej bym przeżył? Chociaż i tak
największą zagadką były włosy Taehyunga, bo ich nie czesał niemal nigdy, a
wyglądały świetnie. Ogólnie, wtedy odkryłem, że genialnie wygląda w brązie. Jak
widać, nadal nie potrafi się przefarbować – zaśmiał się, zakrywając usta
dłonią. – Albo nie jest w stanie, bo był zdruzgotany rozstaniem. Ja to zniosłem
o wiele lepiej, co dzisiaj pewnie zauważyłeś.
– O co poszło?
– Nie chciał, żebym wyjeżdżał.
Wiesz, jak dziecinny jest Taehyung. – Seokjin westchnął ciężko, nerwowo
głaszcząc kota. – Kilka razy do siebie wracaliśmy, ale wiedziałem, że w
momencie ukończenia studiów wszystko chuj strzeli.
Yoongi mrugnął. Jeszcze raz. I
jeszcze.
– Przeklinam tylko, kiedy
jestem smutny, okej? – Starszy spojrzał mu w oczy. – Nie lubię tego robić.
– Zauważyłem.
– Ale zerwaliśmy dwa lata temu,
powinno mu minąć. – Ruchy na sierści Sugi stawały się coraz bardziej agresywne,
jakby wyrażano w nich frustrację. – Jak można być w kimś tak kurewsko
zakochanym?
Ja jestem, przeszło Yoongiemu przez myśl, choć szybko przełknął te
słowa wraz ze śliną. Za to westchnął i dosiadł się na łózko, tuż koło drugiego.
Zbyt blisko, jak na „przyjaciół”, którymi rzekomo byli, lecz młodszy postanowił
niemal całkowicie usunąć odległość ich dzielącą. Uniósł brodę ku twarzy
Seokjina (to nie tak, że różnica wzrostu była spora nawet, jak siedzieli),
odchylił głowę w bok, już mrużył oczy…
I wierszokleta wycofał się z
przepraszającym uśmiechem.
Nie jesteśmy razem, przedtem stwierdził jakby to była najbardziej
oczywista rzecz na świecie.
--
Na szczęście, ów nieudany krok
w ich nieistniejącym związku nie zepsuł ich relacji. Seokjin chyba nie był
gotowy na coś poważniejszego, albo przynajmniej wolał się wstrzymać przed
ostatecznym „tak”. Tylko Yoongi nie chciał, kurwa, ślubu, tylko z nim chodzić.
Jest różnica?
Chociaż uklęknąć by mógł, nie
miałby nic przeciwko.
– Wiesz, – zaczął starszy
pewnego wieczoru – nadal chcesz przeczytać te wiersze?
– Nie zaprzeczam – uśmiechnął
się, z nosem nadal w jakimś science-fiction.
– Nie przeczytasz ich –
pierdolnął z zadowolonym uśmiechem Seokjin.
– Co cię więc skłoniło do
pytania?
– Mogę ci zaproponować
uzyskanie tego notesu w spadku! – Podniósł radośnie zeszyt z problemami
pierwszego świata, nie zauważając zdegustowania siedzącego mu na kolanach kota.
– Masz zamiar umrzeć? – Yoongi
zmarszczył brwi, ni chuja nie zrozumiawszy swojego przyjaciela.
– Nie, ale przypadki chodzą po
ludziach. – W tym momencie wierszokleta uśmiechnął się jak rasowy skurwiel.
Nie, żeby nim był, bardziej przypominał jakiegoś anioła.
– Jasne, terroryści też tak
mówią…
– Chcesz go kiedykolwiek
przeczytać, czy mają go ze mną pochować?
– A co jeśli umrę przed tobą? –
Yoongi odłożył książkę i skoncentrował się na starszym.
– Mogę ci go oddać jak weźmiemy
ślub, czy coś.
– Wtedy to prędzej ty mi się oddasz.
A całe życie mu powtarzali, że
ma kontrolować swoją paszczę…
No ale cóż, twarz starszego
była tego warta. Coś pomiędzy szokiem, niedowierzaniem, a zawstydzeniem.
– A… Co… – No i niemożliwość
mówienia, oczywiście.
Niemniej jednak, kiedy Seokjin
zasnął mu na łóżku, a on nie był w stanie się powstrzymać od podziwiania
pewnego prześlicznego osobnika, któremu trochę podwinęła się bluzka i w sumie
to Yoongi nie marudził, zauważył coś na okładce zeszytu leżącego tuż obok
starszego. Nie spodziewał się tego, żeby wierszokleta napisał coś markerem po
okładce i zakłócił kwiatkowy wzór, ale pozory zawodzą, jak widać.
Jeśli znalazłeś ten notes, proszę, nie czytaj go.
Wyślij go Min Yoongiemu.
Yoongi ma mieszkanie w Seulu, ale częściej
przebywa u mamy, na wsi.
Yoongi uśmiechnął się pod
nosem. Nie pamiętał, żeby drugi pytał się o adres, a zapisał go bezbłędnie.
--
Seokjin nie uczył się na
błędach. Jakoś się złożyło, iż ponownie, wracając z jednej z tych swoich
autostopowych wycieczek, natknął się na Yoongiego ze znajomymi. Tylko teraz to
była ciemna noc, nie popołudnie, jak wtedy.
Młodszy, jak tylko się
zatrzymał obok wierszoklety, próbował go przekonać, iż to nie jest najlepszy
pomysł. I nie, nie chodziło mu nawet o to, jak skończyła się sytuacja z
Taehyungiem. Po prostu odwoził najebanych w trzy dupy Namjoona i Hoseoka, plus
od niego samego dało się wyczuć aurę błogiego upojenia. A w przeciwieństwie do
swoich towarzyszy, Yoongi nie tracił rozumu po kilku piwach i naprawdę wolał,
aby dwójka nieobliczalnych mężczyzn zainteresowanych płcią męską nie dzieliła
tylnego siedzenia z Seokjinem.
– Mogę usiąść na środku? –
Najstarszy, nie biorąc sobie ostrzeżenia młodszego do serca, otworzył tylne
drzwi. Powitał go tam niespecjalnie świeży oddech Hoseoka i całkiem pijany
wzrok tego brzydkiego. Jak mu tam było… Namjoon! Obydwaj, jak na zawołanie,
uśmiechnęli się szeroko, witając Seokjina kilkoma tekstami typu „hej, śliczny”.
– Jeśli uda ci się przejść –
koniowaty posłał mu oczko (to bolało) i klepnął swoje udo. Czyli będzie musiał
się przeprawiać nad nóżkami jakiegoś najebanego w trzy dupy osobnika. Dasz
radę, Seokjin, dasz radę!
W połowie drogi jednak,
nieznajome dłonie złapały go za biodra i przyciągnęły na kolana pana Hoseoka.
Coś twardego wbijało mu się w tyłek, tak dla smaczku. No i jeszcze wibracje
spowodowane dziurami w drodze, genialnie. Najstarszy zamrugał oczyma z prędkością
Rambo terroryzującego wrogą wioskę, nim wyrwał się z uścisku oraz pierdolnął
dupą w siedzenie obok. Teraz zostało mu tylko wyplątać nogi z tych napastnika,
ale to już pójdzie gładko. Rozejrzał się po samochodzie i odetchnął z ulgą,
zauważywszy, iż Suga wszedł za nim i zaplątał mu się między nogi.
Seokjin sapnął z zaskoczeniem, kiedy łapa
jednego znalazła się na jego udzie. Odtrącił dłoń i spróbował nawiązać kontakt
wzrokowy z pisarzem, lecz tamten wydawał się zbyt pogrążony we własnych myślach
i drodze.
– Nie musisz być taki oziębły,
skarbie. – Usta Namjoona musnęły jego ucho, a dłoń ponownie zawędrowała na
nogę. Do niej dołączyła jeszcze ta niższego, jakby to było mało.
– Nie chcesz się trochę
zabawić?
– Yoongi – tchnął Seokjin, choć
tamten nie zwrócił na niego uwagi.
– Zapomnij o nim – warknął mu
do ucha Hoseok, bawiąc się z dołem jego swetra. – Teraz jesteśmy tu tylko my.
Niewiele później, Namjoon
zaczął bezceremonialnie wsuwać mu dłoń pod koszulkę i wodzić mu ustami po szyi,
całując ją raz na jakiś czas. Wierszokleta zacisnął oczy, choć nie starał się
ich odpędzić. To Yoongi miał interweniować.
– Yoongi – zabłagał. Tym razem
udało mu się nawiązać kontakt wzrokowy w lusterku, lecz nic więcej.
– Nie, nie Yoongi. – Namjoon
złapał go za brodę i zmusił do wymiany spojrzeń. – Namjoon. To to imię będziesz
krzyczał, kochanie.
W momencie, w którym Hoseok
zaczął mu się dobierać do spodni, a drugi nachylać do pocałunku, Seokjin nie
musiał już prosić o pomoc.
W Yoongim coś pierdolnęło.
Zatrzymał się gwałtownie na środku ulicy, wyjebał drzwi na oścież, zarówno
swoje, jak i jedne z tylnych, złapał Hoseoka za wszarz i dosłownie wyrzucił z
samochodu. Chuj wiedział, skąd w metrze siedemdziesiąt mentalnego
osiemdziesięciolatka siła Terminatora.
I wiecie, co jest najlepsze?
Że Seokjina też wypchnął.
Trochę delikatniej, ale młodszego wpierdolił z powrotem, a wierszoklecie
otworzył bagażnik, dał kotu czas na pobiegnięcie za właścicielem, wyłożył mu
wszystkie toboły na drogę i odjechał.
Chłopak osunął się na kolana,
cały czas śledząc wzrokiem oddalające się światła, a wkrótce zawieszając
spojrzenie na pagórku, za którym zniknęły.
Ocuciło go miałknięcie Sugi
przymilającego się do jego dłoni i, uzyskawszy uwagę swojego pana, prowadzącego
go do magicznego plecaka ze śpiworem. Tak przecież zwykła wyglądać jego
codzienność. Szkoda tylko, że od jakiegoś czasu miał nadzieje na zmianę swojej
rutyny.
Nie powinien być tak bardzo
zawiedziony.
--
Seokjin rozbił namiot na jakimś
polu, tuż przy miejscu, w którym go porzucono. Tylko wiecie, w dzień słońce
mogło świecić w najlepsze, ale w nocy nie było już tak wesoło. W dodatku,
rozkładał wszystko na oślep, jako, iż po zmroku ciemno jak w dupie u murzyna.
Obudziły go jakieś obolałe jęki
wymieszane z kurwami wszelkiej maści. Normalnie by pomyślał, iż ktoś się
pieprzy za ścianą, ale z tego, co pamiętał, zasypiał, kurwa, na środku pola, a
krowy raczej nie przeklinają podczas seksu.
– Jezu, jak on tu wlazł?! –
Wydyszał znajomy głos, rozbudzając go całkowicie.
Yoongi.
Seokjin zamrugał oczyma i
podniósł się do pozycji siedzącej, oczywiście uważając na śpiącego na nim kota.
Sięgnął niechętnie do zamka namiotu, rozpiął go i ukazał mu się widok, jakiego
w życiu by się nie spodziewał; młodszy ostrożnie przechodzący nad płotem,
najwyraźniej elektrycznym.
– Co ty robisz? – zaśmiał się,
natychmiast zyskując uwagę pisarza.
– Seokjin, o boże, przep—
– Przejście jest tam. Dostań
się najpierw do mnie. – Wskazał na stojące sto metrów od nich drzewa z łagodnym
uśmiechem.
Następne dwie minuty starszy
spędził na przeżuwaniu swojej dolnej wargi. Yoongi za to, znalazłszy się przy
namiocie, najwyraźniej postanowił zmienić taktykę, bo przykucnął przed wejściem
i poczekał, aż wierszokleta sam na niego spojrzy.
…Na co się nie zanosiło, bo
tamten z uporem maniaka głaskał kota.
– Seokjin – mruknął, łapiąc
wspomnianego osobnika za brodę i zmuszając do spojrzenia sobie głęboko w oczy.
Yoongiego nieco wystraszył nienaturalnie spokojny wzrok starszego. Oczekiwał
smutku, złości, zawiedzenia, ale nie takiej… pustki. – Przepraszam. Niby nigdy
mi nie odbija po pijaku, a jednak wtedy coś we mnie wstąpiło.
– W porządku. – Seokjin zamknął
oczy na dłuższą chwilę i postarał się uspokoić. – Szkoda tylko, że stało się
to, kiedy myślałem, że ci na mnie zależy, ale cóż, przecież się tylko we mnie zakochiwałeś,
nic nie było stwierdzone…
– Zakochałem – poprawił pisarz,
dalej podtrzymując podbródek drugiego. – Już… już się zakochałem.
Tym razem, Seokjin pozwolił się
pocałować.
--
Przewiduję jeszcze maksymalnie dwa rozdziały, możliwe, iż zamknę się w jednym.
Wdech, wydech. Uf.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że jestem mniej więcej ogarnięta i gotowa skomentować.
Na starcie przepraszam, że nie zrobiłam tego wcześniej, ale nie miałam kiedy :c
Zabiłaś mnie samym faktem, że coś dodałaś. A tym "czymś" były Poezje, zwyłam się, ok.
Ha, czytałam to w autobusie jadąc na praktyki. Pozdrawiam panią gapiącą mi się z dziwnym wyrazem twarzy w telefon i gadającą coś sobie pod nosem, oraz pana który się ze mnie śmiał, gdy krzyknęłam "o kurwa, suga wbił na to pole"
Ha, ha, ha. Dobrze, że nikt znajomy ze mną nie jechał <//3
Ale wracając to ficzka;
Jak ja na to czekałam, kurde. Kurwa, wcześniej był tekst "ja się w tobie zakochuję" czy jakoś tak (z głowy, z pamięci, a to ulotne) a teraz ten tekst na końcu i jeszcze ten cholerny pocałunek, ja pierdole. Kocham. Jezu, jak mocno. Morze, nie! Ocean, feelsów.
Wbił upośledzony Tae, on tak zawsze ja wiem. I nagle, że oni razem, to nawet kochane. To wspominanie i odliczanie każdej minuty przez Yoongiego, ale Jin mu w końcu powiedział.
JA TEŻ CHCE KOTA O IMIENIU SUGA, PRAGNĘ HARDO.
Namjoon i Hoseok, ja nie wiem, oni zawsze byli dla mnie tymi członkami których lubiłam najmniej, mimo iż bts to mój kurde naj zespół...to nadal rap rm to nie mój klimat.
Aaa, pomińmy to.
Oni obmacywali Jina, onie. Nie zgadzam się, nienie.
I ten wybuch Yoongiego, sjskxodndjso. Tylko czemu też Jina wypierdzielił. Walić to, wrócił po niego *w tym momencie jula krzyczy*
I to jedna z piękniejszych rzeczy jakie czytałam. Kocham feelsować przy takich delikatnych momentach.
Kiedyś mówiłaś, że nie chcesz tej serii zniszczyć słabym seksem (nie wiem czy byś umiała, bo sceny łóżkowe opisujesz zajebiście) ale przyznam, że mi tu seks nie pasuje jakoś, to głębsza relacja. Taka inna.
A pomysł...ten pomysł jest zajebisty *klaszcze*
Kocham Twój styl, było smutno, rozkosznie, śmiesznie. Zazdroszczę Ci talentu do łączenia tego wszystkiego w idealną całość. To jest coś mega.
I czekałam na to tak długo i jestem przeszczęśliwa, serio. Zachwyciłam się tym partem..a może Tobą? Nie wiem;;; chyba ogólnie blogiem.
Smutno mi, że niedługo koniec, bo strasznie pokochałam tego yoonjina, a ze trzy miechy temu ostro hejtowałam ten pairing. Heh, troche ze mnie żal, ale co poradzę. Przekonałaś mnie ;-;
Kochu mocno
♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡ ♥♡ ♡
Weny, chęci, czasu i mega dużo tak zajebistych pomysłów.
Nie wypalaj mi się nigdy, proszę Cię.
Ściskam Cię cieplutko~
~yula
Dziękuję za komentarz! ♥
UsuńNie masz za co przepraszać, ważne, że jest komentarz. I to długi, czyli w ogóle największy stopień kochania.
Postaram się Cię w przyszłości częściej zabijać, może niedługo już nie Poezjami, ale zawsze ♥
Och, czyli Ty także się napotykasz na panie patrzące ci się w telefon. Pamiętam jeszcze wzrok tej starszej pani czytającej mojego yaoica, to było piękne. Nie spodziewałam się, że sytuacja z polem będzie aż tak emocjonująca, choć nie protestuję c:
Myślałam, czy nie zakończyć rozdziału na tym, jak wyjebał Jina z tego samochodu, lecz stwierdziłam, że tak będzie ładniej. Cieszę się, że się podoba ♥
Ogólnie Yoongi i kot mają ze sobą wiele wspólnego. Nawet by imię pasowało :v
"I to jedna z piękniejszych rzeczy jakie czytałam. " zw, idę to sobie wytatuować. Na czole. I plecach. Wzór może się powielać. Ale najpierw muszą mi łzy wyschnąć, czy coś.
Odnośnie tego seksu, chodzi mi też o to, że nie pasowałby tutaj. Znaczy, umieszczę go, lecz bardzo ogólnikowo.
Następne kilka linijek tego komentarza też sobie wytatuuję, okej? Masz talent do pisania ludziom najmilszych rzeczy, jakie w życiu usłyszeli :")
Dziękuję za komentarz i spam miłości. Te spamy miłości to chyba już taka trochę tradycja, nie? ♥