a. próbowałam się za neigo wziąć i KURWA NIE UMIEM nwm ta fabuła mnie jakoś nie porywa i moze jak będę miała wenę na komedie to sie coś zmajstruje
b. myslę dużo dużo o następnych seriach, planuję ich dużo dużo i po prostu chcę już skończyć b ambitną serię. b ją lubię i jest dla mnie ważna, ale czaicie piszę ją od roku.
a od tak mniej więcej wakacji mam chrapkę na tego jebanego nieoddychającego jimina mówie wam young gods będzie niezłe
za to od pół roku gdzieś w mojej wyobraźni buja się starboy (i nie to poza tytułem nie ma nic wspólnego z tą piosenką) czyli threeshot i chcę go napisać jeszcze przed young gods ąąą
za to od pół roku gdzieś w mojej wyobraźni buja się starboy (i nie to poza tytułem nie ma nic wspólnego z tą piosenką) czyli threeshot i chcę go napisać jeszcze przed young gods ąąą
zespół: Bangtan Boys (BTS)
rating: NC-17
pairingi: NamJin, pobocznie YoonJin, TaeKook, YoonMin i Jin x OC
gatunki: romans, dramat, obyczajowy
ostrzeżenia: AU, seks, przekleństwa, transpłciowość, homofobia, jak z lupą byście szukali to i treści religijne
Dean Nie mam miejsca w twojej rzeczywistości.
[…] Mój rozum zdaje sobie z tego sprawę,
Lecz serce cię nie wypuści.
Nawet, jeśli wszystko się zawali, lubię cię.
Nawet, jeśli próbuję cię odrzucić, nawet, jeśli
próbuję o tobie zapomnieć, lubię cię.
Lubiłam cię.
-Taehyun,
I’m Young
Drzwi do głównego pomieszczenia
redakcji otworzyły się ze stękiem. Nikt nawet nie spojrzał się w ich stronę.
Otwierały się co chwilę. Czternasta. Wypadałoby coś zjeść.
– I’m going out for lunch! [Wychodzę na obiad!] – zawołała z
uśmiechem Seokjin, biorąc dżinsową kurtkę z wieszaka. Nosiła ją bardziej dla
ozdoby niż z faktycznego zimna.
Kwiecień w Teksasie, proszę
państwa, czyli temperatury pokroju dwudziestu pięciu stopni. Dobrze, że
mieszkała tam od szkoły średniej. Pierwszy rok był paskudny, ale teraz – po
kilkunastu latach – nie wyobrażała sobie powrotu do okazjonalnych mrozów Korei.
– Jin?
– Yeah, Dave? [Tak, Dave?] – Odchyliła głowę w stronę
czarnoskórego.
Zachichotała, gdy uderzyła go
przy tym włosami. Urosły jej do obojczyków. Dbała o nie jak tylko mogła. Hwasa
śmiała się, że prędzej wydałaby Josha, niż włosy. Seokjin odpowiedziała
burknięciem i pośpieszyła przyjaciółkę, by szybciej nakładała czarną farbę.
Po zwartych wargach Dave’a i
tym, jak poprawiał okulary, przewidywała, co się święci.
– James called this rapper
‘cause he’s back in the city and he ain’t really popular but, hah, we wouldn’t
get to interview Eminem, would we, and it’s his hometown I think and we are
kinda busy with the schedule and could— [James
umówił się z tym raperem, bo jest z powrotem w mieście i nie jest zbyt
popularny, ale, ech, nie mielibyśmy wywiadu z Eminemem i to chyba jego miasto
rodzinne i jesteśmy trochę zajęci i mogłabyś—]
– I interview him? [Przeprowadzić z nim wywiad?] –
Dokończyła za wyższego. Ten skinął głową z uśmiechem.
– Pretty much, yeah. [Tak, mniej więcej.]
Odwzajemniła uśmiech. Gdyby
miała wskazać rzecz, której się nauczyła podczas dwóch lat pracy w czasopiśmie,
byłaby to przyjacielskość. Pomimo tego, że sama od zawsze była uważana za
koleżeńską, teraz widziała, jak się to zwraca. Sama pisała głównie o tym, co
się dzieje na świecie, lecz miała dobre kontakty z chłopakami z działu
kulturowego. Nieraz przeprowadzała za nich wywiad, których mieli mnóstwo, a oni
jej pomagali w dostarczeniu nowinek.
– You’re both Korean, so it’ll
be easier, or something [Obydwoje
jesteście z Korei, więc może być łatwiej, czy coś] – dopowiedział po chwili
Dave.
Seokjin zastygła.
– W-What’s his name? [J-Jak się nazywa?] – wymamrotała
pośpiesznie, poprawiając torebkę i zaklinając w myślach, gdy ta zahaczyła o
spódnicę.
– Dunno, stage name’s Rap
Monster though. [Nie pamiętam, ale jego
imię sceniczne to Rap Monster.]
Półtora roku.
Półtora jebanego roku.
– The meeting’s on next Friday
and… wait, you don’t wanna? [Spotkanie
jest w następny piątek i… czekaj, nie chcesz?]
– No, no, it’s fine [Nie, nie, jest okej] – uśmiechnęła się
krzywo, czując, jak nagle brakuje jej powietrza. – I will take it. [Zajmę się tym.]
--
– Seokjin, wszystko okej?
– Tak, po prostu… praca.
Całkiem ją lubię, ale chyba ludzie, z którymi muszę pracować mnie nie lubią.
– Ach, oczywiście. Też tak mam.
Niektórzy pacjenci… Ich przypadki mi zatruwają mózg, przysięgam. W każdym
razie, czy zmieniłaś decyzję odnośnie operacji?
– …Nie.
– Ha, bardzo się cieszę.
Wreszcie się zaakceptowałaś, prawda?
– Tak. Moje ramiona mogłyby być
węższe, ale jestem śliczna, na co mogę narzekać?
– Fakt, fakt. Jesteś
szczęściarą, że piersi ci urosły aż do miseczki B.
– Wiem, wiem. Cieszę się z tego strasznie.
Chociaż długie włosy bywają ciężkie do ogarnięcia, przyznaję.
– Cóż, taki urok kobiecości.
No, nie mi to mówić, bo ludzie mnie mylą z chłopakiem, ale jako nastolatka
miałam jeszcze długie kudły. Wolę nie wracać do tych czasów. …Czyli rozumiem,
że na hormonach pozostaniemy?
– Tak. Zresztą, nawet, jak będę
chciała coś zmienić, mogę to zrobić w każdej chwili, prawda?
– Oczywiście. …Okej. Powiedz
mi, jak z życiem seksualnym?
– Libido mam niższe, ale to już
od dwóch lat, erekcji nie mam w ogóle, ale ogólnie… seks jest niezły.
--
Hwasa z szerokim uśmiechem
opowiadała o łóżkowych ekscesach ze swoim obecnym chłopakiem.
– Jezu, i jak on przycisnął mi
rękę do gardła… Kurwa, to było to. Bawiłaś się kiedyś w podduszanie?
Starsza niechętnie zamieszała
kawę.
– Ta, wieki temu. – Oparła
głowę na dłoni z rozbawionym uśmieszkiem. Rudowłosa (niższa przefarbowała się
wtedy, kiedy Seokjin zdecydowała się na czerń i kurwa, obydwie świetnie
wyglądały w nowych kolorach) rzuciła jej zachęcające spojrzenie. – Pierwszy rok
studiów. Miałam wtedy dziewiętnaście... Pięć lat temu. Wolę nie pamiętać takich
rzeczy.
– Josh nie jest zbyt kinky? – Hwasa spojrzała na nią z
zawadiackim uśmieszkiem.
– Josh jest słodki. Seks z nim
też jest słodki. – Dziennikarka przywdziała na usta rozmarzonego banana, który
szybko zmienił się w smutny grymas. – Ale nie chce mi dać nawet klapsa.
– Cóż, dobrze, że przynajmniej
już się nie puszczasz – młodsza zaśmiała się pod nosem, emitując parsknięcie. –
Ile to już?
Czarnowłosa westchnęła.
– Półtora roku – mruknęła.
Kochała Josha. Naprawdę go kochała, ale…
– Planujecie zaręczyny, czy
coś? – Niższa popiła herbatę.
– On chyba tak. – Dziennikarka
sapnęła ze zmęczeniem. – Nie mam serca mu powiedzieć…
– Czemu nie? Josh to dobry
chłopak, kochacie—
– Mam w piątek wywiad z Namjoonem.
Hwasa otworzyła szerzej oczy.
Otworzyła kilka razy usta, by coś powiedzieć, lecz nie mogła z siebie wykrzesać
ni słowa. Wzrok Seokjin opadł na stolik.
W powietrzu utrzymywała się
cisza jeszcze przez kilka minut.
– Powiesz Joshowi? – spytała
dziwnie pustym głosem rudowłosa. Dziennikarka rozumiała jej uczucia. Poznały
się dwa lata temu, tuż przed „końcem” jej relacji z Namjoonem. Młodsza obserwowała
cały proces utraty rapera. Żadna z nich nie chciała przeżywać tego po raz
drugi.
Wyższa nie odpowiedziała.
– Miałam wybór – burknęła,
nadal nie odrywając wzroku od nabytku kawiarni w Houston. Przyjeżdżała tu do
Hwasy. Nie przepadała za tym miastem. Było ogromne. Wolała bardziej swojskie
klimaty. Cóż, dla przyjaźni trzeba się poświęcić. – Hyejin, ja… Nie chciałam
odmówić.
Ich wzrok spotkał się dopiero
wtedy, gdy młodsza uniosła jej podbródek. Spojrzenie rudowłosej wypełniało
zmartwienie.
– Powiesz Joshowi? – powtórzyła
pytanie, lustrując oczy dziennikarki.
– Powiem.
--
– Hi, babe! [Cześć, skarbie!] – zawołał Josh.
Seokjin, zamknąwszy za sobą drzwi oraz zdjąwszy buty, przeszła do salonu, gdzie
siedział jej chłopak. – How was work? [Jak
w pracy?]
– Hi, fine as for a thursday [Cześć, nieźle jak na czwartek] –
uśmiechnęła się, siadając obok niego i udając, że zapomina o ich zwyczaju.
Amerykanin wydął wargę.
– No kisses? [Bez buziaczków?] – burknął, wywołując
chichot.
– And you’re a kisses vampire
or something? [Czy ty jesteś jakimś buziaczkowym
wampirem?] – Uniosła brew pomimo szerokiego uśmiechu, którego Josh chwilę
później scałował.
Nie powiedziała mu.
--
Drzwi do kawiarni otworzyły się
z jej „hello”. Wbiła wzrok w ekran telefonu, usprawiedliwiając się potrzebą
sprawdzenia godziny. Trzynasta pięćdziesiąt trzy. Wiedziała, że nie była
spóźniona i bez tego.
Poprawiła torbę, wypięła pierś,
wzięła głęboki oddech i rozejrzała się po sali.
Namjoon patrzył na nią zza
stolika w rogu.
Przyłapała się na wstrzymywaniu
oddechu. Wypuściła go i miała ochotę przekląć fakt, że drżał. Z zaciśniętymi
zębami wykonała kilka kroków.
– Cześć.
Blondyn wstał, by odsunąć jej
krzesło. Dreszcz zatańczył w dół jej kręgosłupa na brzmienie niskiego, jakże
znajomego głosu. Jej wzrok przykuła leżąca na krawędzi stołu różowa róża, po
którą sięgał wyższy.
– Cz- Hi [Cześć] – szybko poprawiła się Seokjin, wyciągając dłoń do
mężczyzny. Delikatny uśmiech młodszego
znikł wraz z ręką na róży. Wymienili sztuczne uśmiechy i zgodnie usiedli.
Obwiniała wyjątkowo wysoką temperaturę na dworze za to, jak torba niemal
wyślizgnęła jej się z rąk, kiedy chciała wyjąć notes.
Poprawiła rozkloszowaną
spódnicę w kolorze fuksji, niepewnie spoglądając na rapera.
– Wyglądasz… – Zaczął młodszy, lecz szybko go ucięła.
– Thanks, but let’s keep it professional,
please. [Dzięki, ale proszę, zróbmy to
profesjonalnie.] – Uśmiechnęła się sztucznie. Przez oczy Namjoona przeszło
ciężkie do opisania uczucie. Odwróciła wzrok na dyktafon, który właśnie
włączyła. – So, you’ve constantly been on tour, but you’re still graduating
this year? [Więc, cały czas jesteś na
trasie, ale mimo to w tym roku kończysz studia?]
Pytanie niechętnie przeszło
przez gardło. Normalnie rozmawiała chwilkę przed przejściem do wywiadu, ale
próbowała sobie wmówić, że się śpieszyła. Do pracy, by nie musieć w domu pisać
artykułu. Żeby móc spędzić więcej czasu z Joshem. Josh to jej chłopak, nie może
tak po prostu rozmawiać z kimś…
Z kim „zakończyła” relację dwa
lata temu. Nie łączyło ich nic, nie? Tylko kilka miesięcy luźnego seksu. Ach,
przecież w jej życiu przetoczyło się kilku przyjaciół na telefon.
– Yeah, I mean not so
constantly, haha, but I miss a lot of school to be frank. It kinda sucks when
you’re a physics student, but gotta manage. [Tak,
znaczy nie cały czas, ale szczerze mówiąc, omija mnie mnóstwo szkoły. To
szczególnie słabe, kiedy studiujesz fizykę, ale trzeba przeżyć.]
Seokjin mruknęła, wsłuchując
się w odpowiedź. Nie pozwalała sobie na czytanie o Namjoonie i wywiad był
sposobem na spytanie się „co u ciebie”.
– Why physics? Wasn’t it your
dream to become a musician? [Dlaczego
fizyka? Czy nie marzyłeś o karierze muzyka?] – spytała, wpatrując się w
notes.
– Yeah. Yeah I did, but…
y’know, the world needs engineers. If I don’t do well in music, there’s always
work for me [Tak, tak, marzyłem, ale…
wiesz, świat potrzebuje inżynierów. Jeśli w muzyce mi nie wyjdzie, zawsze
znajdę pracę] – westchnął z uśmiechem blondyn, siląc się na optymizm. – But
it’s true, I have always dreamt of becoming a singer. Then it turned out I
couldn’t sing! Can you imagine how pissed off I was?! [Ale to prawda, od zawsze marzyłem o karierze piosenkarza. Potem się
okazało, że nie mam głosu. Wyobrażasz sobie, jak wkurzony byłem?!] –
zaśmiał się. Czarnowłosa przyłapała się na parsknięciu. Rozluźniała się.
Nieświadomie oparła głowę na
dłoni i zaczęła po prostu słuchać z błogim uśmieszkiem, od czasu do czasu
zadając pytania. Raper wspomniał coś o darmowych wejściówkach na koncert w
przyszłą sobotę i prawie się zgodziła. Prawie.
To nie był prawidłowy wywiad.
Cóż, podczas prawidłowego wywiadu w klatce piersiowej nie rozlewa się ciepło.
Nie gorąc. Ciepło. Pomimo tego, że wcześniej starała się nie myśleć o tym
spotkaniu, przewidywała gorąc ją obejmujący na widok blondyna, motylki w
brzuchu oraz serce bijące jak oszalałe. Zdziwiła się nieco, że nie przytłaczały
ją uczucia.
Od dwóch lat nie czuła takiego
spokoju.
Przeszedł jej przez myśl tamten
sylwester. Przypomniała sobie, jak pięknie Namjoon wyglądał w świetle
fajerwerków, jak słodkie były jego usta, jak czule wypowiadał jedyne między
nimi zaistniałe wyznanie.
Zamknęła oczy w próbie
wygonienia niebezpiecznych myśli.
– Seokjin – zaczął Namjoon.
Jego ton był o wiele spokojniejszy od tego, którym opowiadał o marzeniach.
Zamyślił się, po czym się poprawił. –
Księżniczko, wyglądasz pięknie.
I może to ją obudziło.
– Excuse me [Przepraszam] – szepnęła, gwałtownie
wstając i idąc w stronę toalety.
Zamknąwszy za sobą drzwi z
ludzikiem w sukience na ikonce, ustała przed zlewem. W lustrze zauważyła piękną
kobietę. Kobietę pewną siebie. Niezależną.
Nie mogła. Miała Josha. Nie
mogła mu tego zrobić. Nie mogła sobie tego zrobić.
Przeczesała ręką włosy i zamknęła
oczy, starając się odgonić gorąc do nich nabiegający. Czuła, jakby wszystkie
emocje, które w sobie trzymała przez te półtora roku, nagle zaatakowały z
podwojoną siłą.
Księżniczko.
Zacisnęła drżące wargi,
chowając twarz w dłonie.
Wróciła do stolika po pięciu
minutach. Wyglądała nieco gorzej, niż kiedy wchodziła, ale w biegu zapomniała
wziąć ze sobą torby.
Nie usiadła. „Formalna” (och,
ale jakże nieprofesjonalna) część wywiadu była zakończona, mogła wracać.
Namjoon popatrzył się na nią w ciszy, jakby wiedząc, że trzeba się pożegnać.
Lecz żadne z nich nie było w
stanie.
– Have you ever loved me? [Czy kiedykolwiek mnie kochałeś?] –
spytała twardo, uniósłszy spojrzenie na oczy drugiego.
– Is that a part of the
interview? [Czy to część wywiadu?] –
Blondyn uśmiechnął się ironicznie.
– Is the rose you’ve brought a
part of the interview? [Czy róża, którą
przyniosłeś, jest częścią wywiadu?]
Namjoon odwrócił wzrok. Starsza
parsknęła śmiechem.
Wyłączyła dyktafon i spakowała
notes z powrotem do torby, po czym za nią złapała. Gdy już się odwracała, by
opuścić kawiarnię, przeszło jej przez myśl jeszcze jedno.
– Czym dla ciebie jestem?
Fizyk nie odpowiedział.
Zwróciła głowę w jego stronę, starając się zignorować drżące dłonie. Na jej
ustach wykwitł drżący uśmieszek.
– Tak myślałam.
--
Postanowiła wziąć pracę do
domu. Po tym… niezwykle profesjonalnym wywiadzie, szczerze nie miała ochoty
wracać do pracy. Termin ma do środy, lecz wolała zrobić to jak najszybciej.
Mimo wszystko, do artykułu
usiadła dopiero w okolicach dwudziestej. Do domu dotarła o szesnastej i przez
cztery godziny zmuszała się do drzemki. Yoongi zawsze powtarzał, że to
najlepszy sposób na uspokojenie. Skutek to przyniosło średni, prawdę
powiedziawszy. Nie mogła zmrużyć oka, więc, oczywiście, musiała myśleć. A to w tej
sytuacji było średnim pomysłem.
Westchnęła i odtworzyła
nagranie. Wystukała na komputerze pierwszą minutę, po czym zajrzała do zeszytu,
gdzie zapisywała wszelkie uwagi.
Znalazła tam bilet.
– Kurwa – szepnęła. Następna
sobota, dziewiętnasta. Miejsce tuż przy scenie.
Zasnęła w mgnieniu oka. Obudził
ją Josh wracający z drugiej zmiany.
– ‘m back! [Jestem!] – zawołał. Przyśpieszył kroki, gdy nikt mu nie
odpowiedział. – Ah, you’re sleeping [Ach,
śpisz] – szepnął bardziej do siebie i podszedł do budzącej się dziewczyny,
by cmoknąć ją w czoło.
– Nah [Nie] – burknęła, nadal trzymając zamknięte oczy. – Someone woke me
up. [Ktoś mnie obudził.] –
Uśmiechnęła się delikatnie, powoli unosząc powieki. Josh także się uśmiechał.
Jego uśmiech zdawał się jednak… inny. Żywszy.
Chwilę później zmarszczył brwi.
– What’s wrong with your
makeup, miss? [Co się stało z twoim
makijażem, panno?] – Usiadł na kanapie, koło Seokjin. Ta spojrzała mu
niepewnie w oczy.
Wiedziała, że nie ma sensu
dalej tego ukrywać. Wiedziała także, jak cholernie głupie to było i jak
cholernie głupia była rzecz, którą właśnie planowała zrobić. Ale nie mogła tak
dłużej.
– I… had an interview with
Namjoon [Przeprowadzałam… wywiad z
Namjoonem] – powiedziała powoli. Przełknęła głośno ślinę.
Josh zamrugał. Wzrok miał nieskupiony,
a usta rozwarte. Po kilku sekundach doszedł do siebie.
– You still love him, don’t
you? [Nadal go kochasz, prawda?] –
spytał dziwnie opanowanym głosem Amerykanin. Starsza skinęła głową, po czym
wdrapała się wyższemu na kolana i go ciasno przytuliła.
Przez chwilę panowała cisza.
Żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć. Seokjin chciała dziękować za bycie
przy niej, za wspieranie jej, za kochanie jej. Za wszystko.
Ale zdawało się jej, że nie
jest warta tak cudownej osoby, jak Josh. Że każdy komplement jest wart tyle, co
obelga.
– We have to end this [Musimy to zakończyć] – burknęła mu w
pierś. Zacisnęła oczy, gdy ręce oplotły ją w pasie. Jak zwykle. To było takie
codzienne, takie miłe.
Lecz nie mogła znieść uczucia
Josha łapczywie łapiącego oddech i zaciskającego jej dłonie na plecach.
– You know how much I
appreciate you, right? [Wiesz, jak bardzo
cię cenię, prawda?] – spytała, unosząc głowę, by spojrzeć się brunetowi w
oczy. Ten zagryzał wargę. – You’ve supported me all the way through. If it
wasn’t for you, I wouldn’t be here. I love you, Josh, you know that, right? [Przez cały czas mnie wspierałeś. Gdyby nie
ty, nie byłabym tutaj. Kocham cię, Josh, wiesz o tym prawda?]
Amerykanin skinął powoli głową
z zamkniętymi oczyma. Seokjin odetchnęła głęboko, po czym ponownie wtuliła się
w tors chłopaka.
– I’m sorry for breaking your
heart [Przepraszam za łamanie ci serca]
– szepnęła, całując obojczyk drugiego. Nie mogła oddychać. Ten odsunął ją na
tyle, by móc z powrotem spojrzeć jej w oczy. – I’m so sorry, I thought I would…
I thought it would be fine. [Przepraszam,
myślałam, że się… że będzie okej.]
– Calm down [Spokojnie] – uśmiechnął się smutno. – I
knew it… From the start. [Wiedziałem o
tym… Od początku.] – Mężczyzna zaśmiał się słabo, gładząc głowę Koreanki. –
I just hoped that one day you’d… [Ale
miałem nadzieję, że kiedyś się…]
– You’re hurting yourself. [Krzywdzisz się.] – Dziennikarka
obrzuciła Josha błagalnym wzrokiem.
– Wasn’t I just to fill the
empty space though? [Lecz czy nie byłem
po to, by załatać dziury?]
Seokjin zacisnęła dłonie na
spódnicy i zacisnęła powieki. Nie była w stanie zaprzeczyć.
Więc po prostu zaczęła płakać,
a Josh przytulał ją, jakby właśnie nie zakończyła ich związku. Zostawiała go
dla faceta, który ją tyle razy skrzywdził, lecz Amerykanin, oczywiście,
zrozumiał to. Zawsze rozumiał. Miłość nadal między nimi istniała i wtedy
najbardziej ją czuli. Wtedy po prostu trzymali się za ręce, by poczuć bliskość.
Ciszę zakłócał jedynie szloch
czarnowłosej. Milczenie było przyjemnie komfortowe oraz nieprzyjemnie smutne.
Josh nie płakał – nie lubił – lecz powstrzymywanie łez przychodziło mu z
widoczną trudnością.
– But, Seokjin [Ale, Seokjin] – zaczął po kilku, może
kilkunastu minutach brunet. – Before… it’s over, [Zanim… to skończymy] – tu głos mu się złamał – can you… give me a
kiss? A sweet one, like the ones we shared before all of this happened. [Mogłabyś… dać
mi buziaka? Takiego słodkiego, jak te, które sobie dawaliśmy, zanim to wszystko
się stało.]
Dziennikarka nie wspomina tego
pocałunku najlepiej – ślina mieszała się z łzami, nie wiedzieli co z nim
zrobić, bo żadne nie chciało w nim trwać, lecz żadne nie chciało też go
zakończyć.
Koreanka szybko poszła do
łóżka, lecz nie mogła zasnąć. Udawała więc, że nie słyszy szlochu dobiegającego
spod drugiej poduszki.
--
Wstała o szóstej. Nie wyspała
się. Zerknąwszy na Amerykanina, poczuła ukłucie w sercu. Nachyliła się, by
pocałować go w czoło, po czym smętnie wstała z łóżka.
Wątpiła, by przyszło jej tu
jeszcze spać.
Z tomikiem Régniera podreptała
do salonu, gdzie przy sofie stała lampka do czytania. Potrzebowała poezji.
Poezja ją zrozumie. Zawsze rozumiała i nigdy nie miała własnych problemów na
głowie, w przeciwieństwie do Yoongiego. Przeżywał właśnie jeden z gorszych
okresów w małżeństwie.
Seokjin jęknęła, gdy lampka nie
odpowiedziała.
– Nienawidzę życia – burknęła,
szukając przyczyny owej złośliwości rzeczy martwych. Szybko doszła do wniosku,
że pora zmienić żarówkę.
Pomimo tego, że mieszkała u
Josha od kilku miesięcy, mogła tylko zgadywać, gdzie są tak obce jej przedmioty
jak żarówka. Serio, nie zmieniała ich od kilku lat. Widziała raz, jak brunet
wyciąga skrzynkę z narzędziami z komody, więc…
Bingo! Poza oczywistą skrzynią
z narzędziami, szufladę wypełniały reklamówki. Zajrzała do pierwszej lepszej i
znalazła tam gwoździe. W drugiej jakieś pudełeczko. Wyciągnęła je i od
otworzyła.
– Kurwa – zapłakała. Zastygła.
Czuła jedynie, jak łzy moczą jej policzki, spływają wzdłuż brody, aż w końcu
giną między piersiami. Skuliła się na podłodze, całkiem zapominając o poezji
czy żarówce. Przycisnęła do siebie pierścionek, lecz nie ważyła się go
przymierzyć. – Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Cały poranek spędziła na
obserwowaniu, jak wschodzące słońce odbija się w diamencie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz