niedziela, 11 września 2016

"Que suis-je pour toi?" [4/10 "Up & down"]

Powrót bardzo ambitnej serii! Tęskniliście?
Planuję jakoś na dniach przejrzeć poprzednie trzy rozdziały i nałożyć korektę. Na wtt ktoś się skarżył, że nie rozumie dialogów, więc będę je tłumaczyć.
Rozdział napisany w tydzień. Jestem z siebie dumna, ale nie przyzwyczajajcie się. Idę na trzy olimpiady, częstotliwość dodawania spadnie.
<-- Wdzianko oppy z tego rozdziału. Wyobraźcie sobie fioletową wersję.

zespół: Bangtan Boys (BTS)
rating: NC-17
pairingi: NamJin, pobocznie YoonJin, TaeKook, YoonMin i Jin x OC
gatunki: romans, dramat, obyczajowy
ostrzeżenia: AU, seks, przekleństwa, transpłciowość, homofobia, jak z lupą byście szukali to i treści religijne


W górę, w dół, w górę w dół.
Rób, co chcesz.
Przestań się ze mną droczyć i sprostuj sytuację.
Nie potrzebuję nic niewnoszących słów.
Chcę prawdy, nie zniosę już żartów.
Nie każ mi być rozdartą, nie doprowadzaj mnie do płaczu.
- EXID, Up & Down


– Seokjin, gotowanie masz po matce!
Wspomniany chłopak uśmiechnął się, biorąc kolejnego kęsa. Ojciec wydawał się bardziej niż zachwycony spaghetti jego roboty.
– Nie no, aż takim mistrzem nie jestem – zachichotał. Matka spojrzała na niego z dumą.
– Ale jesteś na dobrej drodze. Twoja żona będzie szczęściarą. – Kobieta wzięła kolejnego kęsa. Dziennikarz przełknął ślinę. Wiedział, że w takich momentach nie miała nic złego na myśli. Z resztą, zbliżały się jego dwudzieste piąte urodziny. Ona w tym wieku była już zamężna.
– Tak myślisz? – Seokjin wyjął telefon z kieszeni, by spojrzeć na godzinę. Siedemnasta trzydzieści dwa. Nie planował nic specjalnego, więc nie miał nic przeciwko temu, by rodzice przyszli na obiad.
Kochał ich w takich sytuacjach. Naprawdę ich kochał. Co chwilę im się zdarzały gadki o żonie, ale wiedział, że mówili to w dobrym geście. Oni w końcu nie wiedzieli.
Może to pora, by im powiedzieć?
Zielonowłosy przełknął ślinę, rozważając konsekwencje. Nie, nie teraz. Nie dzisiaj. Może jutro. Może pojutrze.
– Tak, też tak sądzę – wciął się mężczyzna. – Sprzątasz, gotujesz, umiesz sobie coś zeszyć… wszystko sam robisz.
– Idealny kandydat na męża – uśmiechnęła się matka. Seokjin posłał im słaby uśmiech.
– Chcecie deser? – Wstał, otrzymawszy przytaknięcia.
– A będziemy go jeść na podłodze? – zachichotała brunetka. Dziennikarz posłał jej rozbawione spojrzenie.
– A gdzie indziej? Przez cały czas trwania obiadu siedziałem na krześle, czuję się jak nie u siebie!
Było jak zawsze. On śmieszkował z mamą, a ojciec siedział cicho. W takich momentach nie rozumiał, jak mógł mieć uraz do rodziców.
Chwilę potem przypominały mu się wszystkie obelgi, którymi obrzucali inność. Nawet nie inność. To, czego nie popierał kościół. Seokjin wyznawał zasadę, że nie tępi niczego, co nie robi mu krzywdę, dlatego tak ciężko starał się przekonać do kościoła. Religia przecież daje ludziom wiarę w lepsze jutro. Czasami naprawdę pomaga.
Problem znajdował się w tym, że kościół wyrządzał mu krzywdę. Głównie przez niego w tylu krajach pary homoseksualne nie mogą się pobrać. Głównie przez niego rodzice wyrzucają córki lesbijki i synów gejów z domu. Głównie przez niego po coming oucie rodzice nie odezwą się do niego ani słowem.
Westchnął, wyjmując bitą śmietanę w proszku.
– Ojej, to ty jeszcze nie zrobiłeś tego deseru? – Matka uniosła brew.
– To tylko lody z bitą śmietaną. – Wzruszył ramionami. – Nie chciałoby mi się robić dla was czegoś lepszego.
Brunetka spojrzała na niego spod byka, lecz parsknęła śmiechem.
– Dobra, ale powiedz, że masz coś do nakrycia. Chłodno u ciebie.
– W szufladzie pod łóżkiem powinnaś coś znaleźć – mruknął zielonowłosy, koncentrując się na miksowaniu proszku z wodą.
– Pod łóżkiem? – Usłyszał, jak ojciec parska pod nosem. – Rodzice nie powinni dorosłemu dziecku zaglądać w szufladę pod łóżkiem, nie?
– Nie mam nic do ukrycia. – Seokjin posłał mu uśmiech. Znaczy, tam nic nie ukrywa. W szafce nocnej były kondomy i lubrykant. W komodzie znajdziemy całkiem pokaźną kolekcję damskich strojów łóżkowych i wszelakich wibratorów. W toaletce (do teraz nie wytłumaczył im w żaden sensowny sposób po co to ponad dwudziestoletniemu facetowi) czaiły się zbiory makijażu.
Poza tym ukrywał swoją orientację seksualną, ale to ciężko znaleźć w szufladzie pod łóżkiem.
– Różowy koc? – zawołała matka, wyłaniając się ze wspomnianym nakryciem na ramionach.
Albo jednak można to tam znaleźć.
– Wiesz, że różowy to mój ulubiony kolor. – Chłopak przełknął ślinę. Motylki w brzuchu zaczynały się uaktywniać i nie chodzi mi o ich romantyczną wersję. – Jeśli mnie kochacie, nie wnikajcie!
Kobieta uśmiechnęła się wiedząco. Przynajmniej jakby coś wiedziała.
– Albo masz dziewczynę.
Strzał w dziesiątkę, kurwa mać!
Seokjin pokiwał głową, średnio pokazując przekonanie.
– Nie kochacie mnie.
– Oczywiście, że cię kochamy, skarbie, dlatego cieszymy się, że kogoś sobie znalazłeś! Czemu nic nie mówiłeś?! Czy to ta, z którą byłeś umówiony wtedy, co się śpieszyłeś?
– Po prostu lubię różowy!
– To jak niby wytłumaczysz tę szminkę stojącą na komodzie, tuż przy wejściu do domu?
Kurwa.
Musiał zapomnieć o tym, że zawsze po przyjściu do domu odstawia pomadki gdzieś w przedpokoju.
Spuścił głowę. Z matką nie wygra.


--

Przez jakiś czas posiedzenia rodziców, z dworu zaczęły dobiegać dziwnie znane głosy. Aha, spierdoliny siedziały na balkonie Jimina i Taehyunga, który był niemal połączony z tym Seokjina. Serio, tylko metrowa barierka je oddzielała. Rudzielec nieraz przechodził tędy do domu dziennikarza.
Mówili jakby nigdy nic o swoich przygodach miłosnych. Po koreańsku.
– Seokjin, to twoi znajomi? – matka zmarszczyła brwi.
– Nie, nie. – Dziennikarz uśmiechnął się. – Nie zadawałbym się z takimi typami.
Genialnie, młody.
Zielonowłosy posłał nerwowe spojrzenie w stronę otwartych drzwi na balkon. Akurat wtedy padł ryk:
– Pojebało cię?! Jestem pedałem!
Jak on kochał Jimina. Mógłby go zajebać z zimną krwią, ale to oznaczałoby zmarnowanie piękna w więzieniu.
– Już po dwudziestej. Nie, żebym was wykopywał, ale idę potem z kolegą na piwo – mruknął, wbijając wzrok w swoje skarpetki. – Przed chwilą do mnie napisał sms-a.
Zanim nadszedł kolejny okrzyk ze strony bruneta, zdążył już wypchać rodziców z domu. Westchnął z ulgą, zamknąwszy za nimi drzwi, po czym wyszedł na balkon. Tak, jak się spodziewał, zastał tam Taehyunga, Jimina, Hoseoka i Yoongiego. Zdziwił się trochę na brak Jungkooka.
– Ale mi zrobiliście wiochę – burknął, przerywając rozmowę, której tematu wolał nie znać. Oparł się o barierkę dzielącą ich tarasy. – Miałem rodziców w domu, a Chim nagle krzyczy o tym, jaki to z niego pedał.
Yoongi parsknął śmiechem.
– A to oni nie wiedzą, że ty…? – Hoseok dokończył ruchem ręki.
– Nie. – Seokjin pokręcił głową.
– Homofoby? – spytał Jimin. Zielonowłosy skinął głową. – Rozumiem.
– Ale chcę im powiedzieć – mruknął, rozglądając się po grupce. Taehyung siedział na kanapie. Nie pamiętał, by słyszał za dużo jego głosu tego wieczoru. – Zabrzmi to źle, ale za studia już mi całościowo zapłacili, a przysyłali mi tyle pieniędzy co miesiąc, bym mógł odłożyć. Z resztą, teraz kończę studia, znajdę pracę i dam radę.
– Będzie aż tak źle? – Hoseok uniósł brew.
– I tak patrzę na to optymistycznie. Będę szczęśliwy, jeśli kiedykolwiek się do mnie odezwą. – Seokjin westchnął. – Ale mam już dość ukrywania się. Przez nich nadal nie zaakceptowałem tego, kim jestem.
– Że gejem? – wtrącił się Taehyung.
Seokjin skinął powoli głową.
– Między innymi. – Usłyszawszy parsknięcie, posłał Yoongiemu lodowate spojrzenie. Ten tylko wywrócił oczyma.
– Ojej, jak się cieszę, że moi rodzice są tolerancyjni. – Jimin uśmiechnął się leniwie. Teraz to najstarszy parsknął, kiedy blondyn zaczął się w niego wpatrywać jak w obrazek po usłyszeniu jego głosu. – Tylko oczekują ode mnie, że po góra roku związku wyjdę już za mąż. Nie mam z tym problemu, ale… – Brunet posłał nieśmiałe spojrzenie w stronę Yoongiego. – Zobaczymy jak to będzie.
– Spoks. – Blondyn przełknął głośno ślinę, zbyt energicznie przytakując. Seokjin zachichotał.
Ojej, gdzie ten unikający zobowiązań mistrz od przygód na jedną noc?
Zielonowłosy wyjął telefon po usłyszeniu czołówki z „Super Mario Bros”. Taehyung, jak zawsze, zaśmiał się na jego dzwonek, lecz teraz to brzmiało wręcz smutno. Przeczuwał, że trzeba będzie wyrwać Jungkookowi jaja.
– Wybaczcie – mruknął, lecz Hoseok już zdążył zacząć jakiś temat i generalnie go olano. Wszedł do mieszkania i odebrał rozmowę. – Namjoon?
– Cześć, skarbie. – Seokjin poczuł, jak dreszcze mu przebiegają po ciele od głębokiego głosu młodszego. Zamruczał jak kot. Wręcz usłyszał, jak fizyk się uśmiecha. – Wnioskując po reakcji, nie masz nic przeciwko, bym wpadł?
– Jasne, przychodź – zachichotał starszy.
– Dobra, będę za, nie wiem, dwadzieścia pięć minut. To… pa?
Dziennikarz uśmiechnął się szeroko. Od… incydentu z topowaniem, ich relacja trochę się zaostrzyła. To miało być ich pierwsze spotkanie od tamtego, czyli tydzień się nie widzieli. Sms-y też się urwały, bo kiedy Namjoon próbował wyciągnąć z drugiego, co słychać, tamten odpowiadał jakimś tekstem zimnej suki.
Tak, nadal miał do młodszego uraz, lecz zdążył już się stęsknić. Potem przyjdzie czas ma wypominanie mu błędów młodości.
Z bananem na ustach poszedł do sypialni. Ustał przed wcześniej wspomnianą komodą i zanurkował. Dzisiaj, jako, że chciał poprawić stosunki (ha!), mógłby zaryzykować bardziej humorystyczny strój. Nie musiał długo szukać fioletowej halki nocnej. Namjoon już go kiedyś w niej widział i nie mógł ukryć, że wyglądał w zajebiście. Przez rozcięcie na środku zgrabnie pokazywała ciało (dodając do tego fakt, że na całości była półprzezroczysta), majtki dodane do kompletu sprawiały, że wyglądał, jakby miał jakiś tyłek (jak?), a jego brak piersi nie wyglądał tak płasko przez obszycie czarną koronką na górze.
Nie, żeby chciał mieć piersi.
Szybko się rozebrał i założył bieliznę, po czym otworzył dolną szufladę, znaną powszechnie jako to-mi-chyba-nie-będzie-potrzebne-ale-może-jednak-więc-to-tu-schowam. Uśmiechnął się na widok białych skrzydeł i różdżki do kompletu. Na początku studiów wziął sobie eksperymentowanie do serca, okej?
Przejrzał się w lustrze.
– Ale ze mnie piękność – zachichotał do siebie. Następnie zabrał się za tapetę. Zazwyczaj nie robił makijażu na noc, co najwyżej poprawki, ale wcześniej przyszli do niego rodzice. Eyeliner w ich obecności byłby niebezpieczny.
Szczęście, malowanie się nigdy nie zajmowało mu zbyt dużo czasu. Od zawsze miał podejrzany talent do kresek. Wychodziły mu w dwie minuty. Każda dziewczyna mu tego zazdrościła.
Nałożył jeszcze trochę pomadki, maskary, podkładu i był względnie gotowy. Brwi nie musiał poprawiać. Naturalnie już były wystarczająco krzaczaste i wyraziste, pomimo tego, że starał się je trochę opanować.
Westchnął, wbijając w nie wzrok w lustrze. Musiał je wyregulować, może przefarbować. Wszystko, byleby nie były takie mocne.
– Psują cały look! – jęknął, wyobrażając sobie siebie z normalnymi, cieńszymi brwiami. Czuł, że pora wydać pięć dolarów na kosmetyczkę.
Spojrzał na zegarek. Jeszcze jakieś dziesięć minut. Równie dobrze mógł je spędzić z chłopakami. Narzuciwszy szlafrok z księżniczką z Mario (szczęście, że nie jakiś seksowny i ciasny, bo by się skrzydła nie zmieściły), wyszedł na balkon.
Niebo, jak to na początku listopada o dwudziestej, przybrało ciemny, granatowy kolor. Przyszło im jednak oglądać pełnię, która bardziej niż wystarczająco oświetlała. Gdyby i to ktoś uważał za za mało, z dołu dobiegały światła miasta.
Starszy dziennikarz poczuł, jak dreszcz przebiega mu po kręgosłupie. Dziesięć stopni, a on na szlafroku.
– Cześć, chłopaki – mruknął. Uśmiechnął się, kiedy wszystkie oczy powędrowały na niego. Serio, nagle wszyscy ucichli.
– Czy ty masz na sobie jakieś seksi wdzianko? – Hoseok uniósł brew. Zielonowłosy zsunął trochę szlafrok, ukazując ramiączko i odsłonięte ramię. Zaakcentował to jeszcze mrugnięciem do bruneta. Czwórka parsknęła śmiechem.
– Namjoon przychodzi? – spytał Yoongi, podnosząc się i sięgając po papierosa. Seokjin skinął głową.
– Co ty masz na plecach? – Jimin zmrużył oczy, sięgając przez barierkę do zniekształcenia na tyle szlafroku.
– Skrzydła. Dzisiaj robię za wróżkę. – Seokjin pomachał mu różdżką przed nosem, uśmiechając się szeroko.
– Masz zamiar mu to wsadzić w dupę? – zachichotał Hoseok, uzyskując kilka parsknięć.
– Prędzej on mi, doubla jeszcze nie robiliśmy. – Najstarszy zaśmiał się, schowawszy fioletowawy kawałek plastiku pod pachę.
– Chcesz do tego jeszcze opaskę z motylkami na sprężynach? – uśmiechnął się Taehyung. Wstał, kiedy zielonowłosy skinął głową.
– Wolę nie pytać, skąd ją masz.
– To samo można powiedzieć o skrzydełkach – wciął się Yoongi. Rudzielec posłał im ostatni uśmiech, nim zniknął w zagłębiach domu.
 Blondyn skoncentrował się wreszcie na papierosie, lecz, gdy chciał schować paczkę, powstrzymały go ciepłe palce Jimina na swoich. Wysłał mu pytające spojrzenie i wystawił mu pudełko.
– Ty palisz? – Zmarszczył brwi. Młodszy przygryzł wargę i wyjął fajkę.
– Dla towarzystwa – mruknął brunet.
– Niedobrze – raper westchnął i zabrał się za rozpalanie papierosa.
– Nie brzmi to zbyt przekonująco, gdy masz peta w ustach – zaśmiał się dotychczas siedzący z boku Hoseok.
– Nah, palacze najlepiej wiedzą, że to niedobre. – Yoongi wzruszył ramionami. Nachylił się, gdy Jimin niepewnie odpalił papierosa o papierosa starszego.
Seokjin odwrócił wzrok. Czuł, jakby nie powinien na to patrzeć. Przeklął, kątem oka zauważając, jak dłonie nieśmiało się splatają, a na twarzach rosną delikatne uśmiechy.
Coś zakłuło go w piersi, lecz jednocześnie zalała go fala ciepła. Sam nie mógł powstrzymać się przed wyhodowaniem banana na twarzy.
Hoseok musiał też wyczuć intymną atmosferę między dwójką, bo grzebał w telefonie.
– Wróciłem! – zawołał Taehyung. Obecność znajomych wyraźnie poprawiała mu humor, lecz nadal coś było nie tak. Oczy były nie tak.
Zielonowłosy uśmiechnął się, kiedy młodszy przepchnął stojących pod ścianą Jimina i Yoongiego. Doszedłszy do Seokjina, założył mu opaskę z obiecanymi motylkami na sprężynach.
– Teraz wyglądasz jak prawdziwa wróżka. – Rudzielec uśmiechnął się szeroko.
– Nawet nie wiesz, co mam pod szlafrokiem.
– Do tego właśnie potrzebna jest wyobraźnia! – Posłał mu oczko. – Czy to fioletowawa halka nocna z czarnym obszyciem?
Seokjin otworzył szerzej oczy.
– Jam wszechwiedzący Kim Taehyung, Putineczku. – Wspomniany osobnik po raz drugi na oczach najstarszego zrobił ziomalską pozę. – Ale śliczna będzie z ciebie wróżka. Księżniczka też.
– Jak z tobą i Jungkookiem? – palnął, zdziwiony własną bezpośredniością. Rudzielec uśmiechnął się ze zrozumieniem.
Kilka minut później, kiedy konwersacja zeszła na bardziej codzienne tony, a Yoongi i Jimin przestali wyglądać jak piętnastolatkowie chodzący od dwóch minut, Seokjin poczuł ramiona owijające mu się wokół pasa. Napisał wcześniej sms-a, żeby Namjoon sam wszedł, bo nie chce mu się otwierać.
– Cześć – mruknął młodszy. Zielonowłosy odwrócił się po pocałunek, zacieśniając ręce na jego brzuchu. – Dla ciebie – wcisnął różę w dłoń dziennikarza, otrzymując buziaka w policzek.
– Ty jednak wiesz, jak mi zaplusować – burknął niższy, chcąc jak najbardziej wtopić się w pierś na jego plecach. – To nie fair.
– My tu jesteśmy – odkaszlnął Hoseok, przerywając im kolejny pocałunek.
– Kiedyś prosiłeś, bym oglądał, jak się ruchasz z jakimś murzynem, a teraz nie możesz patrzeć na dwie miziające się osoby? – Seokjin uniósł brew. Uśmiechnął się szeroko, gdy młodszy spalił buraka.
– Naprawdę chcesz mi wypominać początek studiów, Suckjin? – Brunet szybko powrócił do uśmiechu, lecz tym razem nonszalanckiego.
– Joonnie, idziemy.

--

– Nie wierzę w ten kostium – zachichotał Namjoon, gładząc drugiego po plecach. Seokjin parsknął mu w ramię.
– Trzeba eksperymentować. – Seokjin uśmiechnął się leniwie, zarzucając nogę wokół ud blondyna.
– Poprzez przebieranie się za wróżkę? – Fizyk połączył ich usta, przyciągnąwszy drugiego za włosy. Ten stęknął, lecz oddał gest.
Pocałunek przypominał to, co działo się dwadzieścia minut temu. Wszystko działo się trochę niezdarnie. Śmieszna aura oparta na „zbliżamy się do ujścia magicznego płynu” dodawała swego rodzaju bliskości. Zielonowłosy nie mógł powstrzymać uśmiechu.
– Nie zdawałeś się narzekać w trakcie. – Seokjin nacisnął paznokciem na czubek nosa młodszego. – Byłeś twardy jak skała zanim do czegokolwiek doszliśmy.
Wyższy sapnął z irytacją i sięgnął do szafki nocnej, gdzie zawsze odstawiał paczkę papierosów. Wziął jednego i odpalił. Zielonowłosy fuknął, pod nosem wymrukując jakieś „zaśmierdzisz mi dom”, lecz, jak zwykle, nie wyszedł dalej niż upomnienie.
– Zmień dilera albo bierz połowę. Skąd ty w ogóle wziąłeś taki kostium?
– Skrzydła z… halloween na początku studiów. – Dziennikarz uśmiechnął się niezręcznie, odchylając głowę, gdy Namjoon zaczął jeździć ustami po jego szyi. – Różdżka też. Gdzie ona nie była…
Obydwaj zmarszczyli brwi. Blondyn jęknął zniesmaczony.
– Początki studiów były dla ciebie naprawdę złe.
– A nie każdego?
– Moje nie. – Fizyk wzruszył ramionami i przejechał dłonią od ramion Seokjina aż po czubek głowy. – A to? – Złapał za sprężynę zakończoną motylkiem, wydychając dym.
– Od Taehyunga.
Starszy przeklął, zauważywszy, jak oczy drugiego zabłysnęły z zainteresowaniem.
– Co u niego? – spytał blondyn, owijając rękę wokół talii niższego.
– Nie najlepiej. – Dziennikarz zagryzł wargę, siadając okrakiem na drugim. – Tydzień temu, wtedy, co ostatnio się widzieliśmy, przespał się z Jungkookiem. Jungkook od tamtej pory go unika i udaje, że nic się nie wydarzyło.
Skoro Namjoon „nie widział” jego reakcji na dotyk od przodu, dlaczego niższemu wzrok nie mógł zawodzić w momentach, kiedy wspominany był Taehyung?
Seokjin wtedy tak idiotycznie oddał się potrzebie pocałowania drugiego. Złapał go za obydwa policzki i przycisnął ich usta do siebie. Czuł się jak desperat.
Blondyn mruknął i szybko zaczął odpowiadać. Wtedy jednak doszło do starszego, jak głupio musiał wyglądać i odsunął się kawałek. Usiadł z powrotem na łóżku, plecami wtapiając się w bok Namjoona.
– Z tego, co mi o nim opowiadałeś, to wydaje się w jego stylu. – Fizyk objął go od tyłu, rysując palcem niewidoczne wzory po brzuchu. Seokjin doszedł do wniosku, że zaczyna się uzależniać od zapachu dymu i ciepła rąk na skórze.
– Bo jest – westchnął. – Od zawsze miał problem z okazywaniem uczuć, ale to go nie usprawiedliwia. Nieuśmiechający… Nieuśmiechający się Taehyung to naprawdę przykry widok. I rzadki. Jezu, jak ten dzieciak musiał z nim namieszać. Facet to jednak świnia.
Ręce na brzuchu ustały, a zza niego doszedł ciężki kaszel, zapewne wywołany krztuszeniem. Młodszemu chwile zajęło uspokojenie się, jako, że Seokjin nie miał zamiaru mu pomóc odzyskać oddech.
– Nie zapominaj, że sam jesteś facetem – powiedział chwiejnym, lecz silnym głosem Namjoon.
Zielonowłosy odwrócił się do niego z przesłodzonym uśmiechem.
– Przy tobie ciężko zapomnieć.

--

Seokjin myślał, że uzależnia się od nikotyny. Jakiś czas temu doszedł do wniosku, że już dawno się uzależnił.
O dwudziestej pierwszej osiemnaście mógł się zagryzać się na ramieniu Namjoona, kiedy ten brał go za szybko, o dwudziestej pierwszej dwadzieścia dwa dochodził, wijąc się z rozkoszy. O dwudziestej drugiej dwa mógł czuć, jak coś mu pęcznieje w piersi, o dwudziestej drugiej pięć pąki zmieniały się w kłębek igieł. O dwudziestej trzeciej zalewała go fala uczuć – związanych z ciepłem nóg splecionych z tymi jego, albo jego brakiem.
Zielonowłosy westchnął, odpisując półsłówkiem na sms-a. Nie chciał się spotykać z młodszym. Nie chciał. Nie było spotkania, na którym nie powiedziałby czegoś, co by go nie zabolało.
Ale zgadzał się na kolejne. Bez nich nie dałby rady. Bez nich bolałoby jeszcze bardziej.
Był uzależniony.
– Idę! – zawołał, usłyszawszy dzwonek do drzwi. Zamrugał, ujrzawszy w nich Taehyunga. – Hej.
Rudzielec uśmiechnął się nieznacznie, wpatrując się w niego niepewnym spojrzeniem.
Seokjin nie wiedział, czemu wtedy tak bardzo zdenerwowała go osoba młodszego. Był dobrym dzieciakiem. Nie zrobił nic złego. Jungkook go skrzywdził, wiadomo. Przecież nie przykuwał uwagi Namjoona celowo.
– To moja znajoma – powiedział filozof, podając mu wizytówkę. – Może ci pomóc.
Z tym odszedł.
Zielonowłosy nie wiedział, ile stał z otwartymi drzwiami, wbijając wzrok w kawałek papieru.
Amber Liu
Seksuolog
Specjalista od spraw LGBT
Ołówkiem w serduszko było wzięte „T”.
– Pierdolony gówniarz.
Seokjin zacisnął dłoń, pogniótł kartkę i rzucił ją gdzieś w kąt. Spędził resztę dnia na wtulaniu się w niczego nieświadomego, lecz uśmiechniętego Josha.

--

Chłopak potarł dłonią o dłoń. Z niesmakiem zauważył, że były wilgotne. Wytarł je o dżinsy, przełykając ślinę.
– O czym chciałeś pogadać? – spytał ojciec, uśmiechając się nieznacznie.
Seokjin zadzwonił do nich kilka dni po wizycie Taehyunga. Nie gniewał się na młodszego, lecz nie miał zamiaru skorzystać z usług jego znajomej. Da sobie radę sam.
Trzeba zacząć od zaakceptowania swojej orientacji. Odcięcia się od źródła niepewności.
– Dajcie mi chwilę – sapnął. Policzył mentalnie do dziewięciu i, kurwa, nie, nie zrobi tego. Nie uda mu się. Nie chciał zrywać kontaktu z rodziną. Kochał ich, kurwa— – Nadal będziecie mnie kochać?
– Oczywiście – zapewniła matka. Ojciec skinął instynktownie głową.
Gówno prawda.
Matka szerzej otworzyła oczy, jakby na coś wpadła.
– Czy ta twoja dziewczyna jest w ciąży?
Seokjin wessał powietrze, zaciskając oczy.
– Nie stresuj się tym tak! Nie jesteśmy źli. Ba, wręcz przeciwnie. Będę babcią! No i antykoncepcja to grzech, a dziecko to twój—
– Jestem gejem.
Przez chwilę wydawało mu się, że to się nie dzieje naprawdę. Że to tylko sen, zaraz się obudzi. Otoczenie zaczęło mu wirować, a sam do końca nie wiedział, co się dzieje.
Widział tylko rozczarowany wzrok rodziców.
– Czy… – zaczął, czując, jak oczy mu zachodzą łzami, a słowa blokuje ścisk w gardle. – Czy nadal mnie kochacie?
Odpowiedziała mu cisza.
Spojrzenie matki powoli zmieniało się w coraz bardziej nienawistne. Proporcjonalnie do zmarszczki na jej czole rósł tępy ból w piersi zielonowłosego. Nie mogąc znieść widoku, przeniósł wzrok na ojca i rozwarł usta w zdziwieniu.
Płakał. Jedyny raz, kiedy Seokjin widział, by płakał, był po śmierci babci.
– Tato…
– Wynoś się – usłyszał lodowaty głos matki. Dziennikarz spojrzał na nią ze łzami spływającymi mu po policzku.
– Ale mamo, zro—
– Nie nazywaj mnie tak.

--

Chodził na oślep po mieście, starając się stresować. Średnio mu to wychodziło. Skończył na wymrukiwaniu kurew po angielsku, koreańsku i francusku.
Było za wcześnie, by stwierdzić, czy żałował, czy nie. Nie czuł jednak tego „ciężaru spadającego mu z ramion”, o jakim pisali ludzie w internecie. Miał wrażenie, jakby skłamał.
Dziennikarz westchnął. Yoongi nie odbierał. Namjoon? W życiu. Fizyk był ostatnią i jednocześnie pierwszą osobą, z którą chciał się teraz widzieć. Zostaje Josh. O tak, nikt mu tak pomagał w odstresowaniu, jak on.
Szedł bezwiednie do pizzerii, w której pracował młodszy. Zbliżała się dziesiąta wieczorem, czyli koniec zmiany Amerykanina. Uśmiechnął się, wyjąwszy telefon i wybrawszy numer.
– Hello? [Halo?]
– Good evening, it’s Texas’ best pizza, „Roger’s”… [Dobry wieczór, tu najlepsza pizza Teksasu, „Roger’s”…]
– Yeah, got that. Especially the Hawaiian one. [Ta, wiem. Szczególnie hawajska.]
– Jin? – Zielonowłosy usłyszał uśmiech w głosie Josha. – M’lady, whatcha callin’ for? And why the company’s numer? [Jin? Kochana, czemu dzwonisz? I czemu na numer firmowy?]
– Wanna order my Utah boy. As soon as your shift ends. [Chcę zamówić mojego chłopca z Utah. Bądź, jak tylko skończysz zmianę.] – Powiedział, czując przypływ energii spowodowany sąsiadem. Zapytany, gdzie jest, rozejrzał się po otoczeniu.
Rozdziabał wargi, kiedy oczyma natrafił na sklep z bielizną. Mimowolnie podszedł do wystawy, widząc zarys różowego kompletu. Dzięki lampom ulicznym zauważył wielki jak bydle Sehuna napis świadczący o promocji.
– Jin? You there? [Jin, jesteś tam?]
Seokjin zamrugał, z trudem odchodząc od okienka.
– Yeah, yeah, gonna be at the bar in five. Paying with lots of kisses! [Tak, tak, za pięć minut będę u ciebie w knajpie. Płacę buziaczkami!]







--
Jak patrzę na magiczną karteczkę z całą seriąspisaną w podpunktach to wychodzi mi jeszcze jakieś 6 rozdziałów, ale to mocno na oko.



5 komentarzy:

  1. Chryste panie, tak bez uprzedzenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś pięknego. Kocham te serie. Rodzice jina zjebali aż boli. Jungkook też :::

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojojojojoj zapomniałam odpowiedzieć! Przepraszam, że aż tyle mi to zajęło D:
      Czuję się trochę niepewnie z tą serią, jako, że nie ma w niej specjalnie zwrotów akcji i się cykam, że będzie nudna, a nie przewiduję specjalnych plot twistów... Chyba. :<
      Cieszę się, że pomimo tego Ci się podoba! Rodzice Jina i Kóczek zjebali mocno, ale miejmy nadzieję, że sprawa się wyprostuje! Sama tego nie wiem tbh XD
      Dziękuję ślicznie za komentarz!

      Usuń
    2. Wybaczam ;*
      Nie kazda seria musi mieć super zwroty akcji, że ludzie srają po gaciach. Dla mnie najważniejsze są emocje i przesłanie, a to tu zdecydowanie jest <3

      Rodzice Jina, porażka, ale Kóczka nie przeboleje ;;;

      Usuń