Planuję jakoś na dniach przejrzeć poprzednie trzy rozdziały i nałożyć korektę. Na wtt ktoś się skarżył, że nie rozumie dialogów, więc będę je tłumaczyć.
Rozdział napisany w tydzień. Jestem z siebie dumna, ale nie przyzwyczajajcie się. Idę na trzy olimpiady, częstotliwość dodawania spadnie.
Rozdział napisany w tydzień. Jestem z siebie dumna, ale nie przyzwyczajajcie się. Idę na trzy olimpiady, częstotliwość dodawania spadnie.
rating: NC-17
pairingi: NamJin, pobocznie YoonJin, TaeKook, YoonMin i Jin x OC
gatunki: romans, dramat, obyczajowy
ostrzeżenia: AU, seks, przekleństwa, transpłciowość, homofobia, jak z lupą byście szukali to i treści religijne
W górę, w dół, w górę w dół.
Rób, co chcesz.
Przestań się ze mną droczyć i
sprostuj sytuację.
Nie potrzebuję nic
niewnoszących słów.
Chcę prawdy, nie zniosę już
żartów.
Nie każ mi być rozdartą, nie
doprowadzaj mnie do płaczu.
- EXID, Up & Down
– Seokjin,
gotowanie masz po matce!
Wspomniany
chłopak uśmiechnął się, biorąc kolejnego kęsa. Ojciec wydawał się bardziej niż
zachwycony spaghetti jego roboty.
– Nie no,
aż takim mistrzem nie jestem – zachichotał. Matka spojrzała na niego z dumą.
– Ale
jesteś na dobrej drodze. Twoja żona będzie szczęściarą. – Kobieta wzięła
kolejnego kęsa. Dziennikarz przełknął ślinę. Wiedział, że w takich momentach
nie miała nic złego na myśli. Z resztą, zbliżały się jego dwudzieste piąte
urodziny. Ona w tym wieku była już zamężna.
– Tak
myślisz? – Seokjin wyjął telefon z kieszeni, by spojrzeć na godzinę.
Siedemnasta trzydzieści dwa. Nie planował nic specjalnego, więc nie miał nic
przeciwko temu, by rodzice przyszli na obiad.
Kochał ich
w takich sytuacjach. Naprawdę ich kochał. Co chwilę im się zdarzały gadki o
żonie, ale wiedział, że mówili to w dobrym geście. Oni w końcu nie wiedzieli.
Może to
pora, by im powiedzieć?
Zielonowłosy
przełknął ślinę, rozważając konsekwencje. Nie, nie teraz. Nie dzisiaj. Może
jutro. Może pojutrze.
– Tak, też
tak sądzę – wciął się mężczyzna. – Sprzątasz, gotujesz, umiesz sobie coś
zeszyć… wszystko sam robisz.
– Idealny kandydat
na męża – uśmiechnęła się matka. Seokjin posłał im słaby uśmiech.
– Chcecie
deser? – Wstał, otrzymawszy przytaknięcia.
– A
będziemy go jeść na podłodze? – zachichotała brunetka. Dziennikarz posłał jej
rozbawione spojrzenie.
– A gdzie
indziej? Przez cały czas trwania obiadu siedziałem na krześle, czuję się jak
nie u siebie!
Było jak
zawsze. On śmieszkował z mamą, a ojciec siedział cicho. W takich momentach nie
rozumiał, jak mógł mieć uraz do rodziców.
Chwilę
potem przypominały mu się wszystkie obelgi, którymi obrzucali inność. Nawet nie
inność. To, czego nie popierał kościół. Seokjin wyznawał zasadę, że nie tępi
niczego, co nie robi mu krzywdę, dlatego tak ciężko starał się przekonać do
kościoła. Religia przecież daje ludziom wiarę w lepsze jutro. Czasami naprawdę
pomaga.
Problem
znajdował się w tym, że kościół wyrządzał mu krzywdę. Głównie przez niego w
tylu krajach pary homoseksualne nie mogą się pobrać. Głównie przez niego
rodzice wyrzucają córki lesbijki i synów gejów z domu. Głównie przez niego po
coming oucie rodzice nie odezwą się do niego ani słowem.
Westchnął,
wyjmując bitą śmietanę w proszku.
– Ojej, to
ty jeszcze nie zrobiłeś tego deseru? – Matka uniosła brew.
– To tylko
lody z bitą śmietaną. – Wzruszył ramionami. – Nie chciałoby mi się robić dla
was czegoś lepszego.
Brunetka
spojrzała na niego spod byka, lecz parsknęła śmiechem.
– Dobra,
ale powiedz, że masz coś do nakrycia. Chłodno u ciebie.
– W
szufladzie pod łóżkiem powinnaś coś znaleźć – mruknął zielonowłosy,
koncentrując się na miksowaniu proszku z wodą.
– Pod
łóżkiem? – Usłyszał, jak ojciec parska pod nosem. – Rodzice nie powinni
dorosłemu dziecku zaglądać w szufladę pod łóżkiem, nie?
– Nie mam
nic do ukrycia. – Seokjin posłał mu uśmiech. Znaczy, tam nic nie ukrywa. W
szafce nocnej były kondomy i lubrykant. W komodzie znajdziemy całkiem pokaźną
kolekcję damskich strojów łóżkowych i wszelakich wibratorów. W toaletce (do
teraz nie wytłumaczył im w żaden sensowny sposób po co to ponad
dwudziestoletniemu facetowi) czaiły się zbiory makijażu.
Poza tym
ukrywał swoją orientację seksualną, ale to ciężko znaleźć w szufladzie pod
łóżkiem.
– Różowy
koc? – zawołała matka, wyłaniając się ze wspomnianym nakryciem na ramionach.
Albo
jednak można to tam znaleźć.
– Wiesz,
że różowy to mój ulubiony kolor. – Chłopak przełknął ślinę. Motylki w brzuchu
zaczynały się uaktywniać i nie chodzi mi o ich romantyczną wersję. – Jeśli mnie
kochacie, nie wnikajcie!
Kobieta
uśmiechnęła się wiedząco. Przynajmniej jakby coś wiedziała.
– Albo
masz dziewczynę.
Strzał w
dziesiątkę, kurwa mać!
Seokjin
pokiwał głową, średnio pokazując przekonanie.
– Nie
kochacie mnie.
–
Oczywiście, że cię kochamy, skarbie, dlatego cieszymy się, że kogoś sobie
znalazłeś! Czemu nic nie mówiłeś?! Czy to ta, z którą byłeś umówiony wtedy, co się
śpieszyłeś?
– Po
prostu lubię różowy!
– To jak
niby wytłumaczysz tę szminkę stojącą na komodzie, tuż przy wejściu do domu?
Kurwa.
Musiał
zapomnieć o tym, że zawsze po przyjściu do domu odstawia pomadki gdzieś w
przedpokoju.
Spuścił
głowę. Z matką nie wygra.
--
Przez
jakiś czas posiedzenia rodziców, z dworu zaczęły dobiegać dziwnie znane głosy.
Aha, spierdoliny siedziały na balkonie Jimina i Taehyunga, który był niemal
połączony z tym Seokjina. Serio, tylko metrowa barierka je oddzielała.
Rudzielec nieraz przechodził tędy do domu dziennikarza.
Mówili
jakby nigdy nic o swoich przygodach miłosnych. Po koreańsku.
– Seokjin,
to twoi znajomi? – matka zmarszczyła brwi.
– Nie,
nie. – Dziennikarz uśmiechnął się. – Nie zadawałbym się z takimi typami.
Genialnie,
młody.
Zielonowłosy
posłał nerwowe spojrzenie w stronę otwartych drzwi na balkon. Akurat wtedy padł
ryk:
– Pojebało
cię?! Jestem pedałem!
Jak on
kochał Jimina. Mógłby go zajebać z zimną krwią, ale to oznaczałoby zmarnowanie
piękna w więzieniu.
– Już po dwudziestej.
Nie, żebym was wykopywał, ale idę potem z kolegą na piwo – mruknął, wbijając
wzrok w swoje skarpetki. – Przed chwilą do mnie napisał sms-a.
Zanim
nadszedł kolejny okrzyk ze strony bruneta, zdążył już wypchać rodziców z domu.
Westchnął z ulgą, zamknąwszy za nimi drzwi, po czym wyszedł na balkon. Tak, jak
się spodziewał, zastał tam Taehyunga, Jimina, Hoseoka i Yoongiego. Zdziwił się
trochę na brak Jungkooka.
– Ale mi
zrobiliście wiochę – burknął, przerywając rozmowę, której tematu wolał nie znać.
Oparł się o barierkę dzielącą ich tarasy. – Miałem rodziców w domu, a Chim
nagle krzyczy o tym, jaki to z niego pedał.
Yoongi
parsknął śmiechem.
– A to oni
nie wiedzą, że ty…? – Hoseok dokończył ruchem ręki.
– Nie. –
Seokjin pokręcił głową.
–
Homofoby? – spytał Jimin. Zielonowłosy skinął głową. – Rozumiem.
– Ale chcę
im powiedzieć – mruknął, rozglądając się po grupce. Taehyung siedział na
kanapie. Nie pamiętał, by słyszał za dużo jego głosu tego wieczoru. – Zabrzmi
to źle, ale za studia już mi całościowo zapłacili, a przysyłali mi tyle
pieniędzy co miesiąc, bym mógł odłożyć. Z resztą, teraz kończę studia, znajdę
pracę i dam radę.
– Będzie
aż tak źle? – Hoseok uniósł brew.
– I tak
patrzę na to optymistycznie. Będę szczęśliwy, jeśli kiedykolwiek się do mnie odezwą.
– Seokjin westchnął. – Ale mam już dość ukrywania się. Przez nich nadal nie
zaakceptowałem tego, kim jestem.
– Że
gejem? – wtrącił się Taehyung.
Seokjin
skinął powoli głową.
– Między
innymi. – Usłyszawszy parsknięcie, posłał Yoongiemu lodowate spojrzenie. Ten
tylko wywrócił oczyma.
– Ojej,
jak się cieszę, że moi rodzice są tolerancyjni. – Jimin uśmiechnął się leniwie.
Teraz to najstarszy parsknął, kiedy blondyn zaczął się w niego wpatrywać jak w
obrazek po usłyszeniu jego głosu. – Tylko oczekują ode mnie, że po góra roku
związku wyjdę już za mąż. Nie mam z tym problemu, ale… – Brunet posłał
nieśmiałe spojrzenie w stronę Yoongiego. – Zobaczymy jak to będzie.
– Spoks. –
Blondyn przełknął głośno ślinę, zbyt energicznie przytakując. Seokjin
zachichotał.
Ojej,
gdzie ten unikający zobowiązań mistrz od przygód na jedną noc?
Zielonowłosy
wyjął telefon po usłyszeniu czołówki z „Super Mario Bros”. Taehyung, jak
zawsze, zaśmiał się na jego dzwonek, lecz teraz to brzmiało wręcz smutno.
Przeczuwał, że trzeba będzie wyrwać Jungkookowi jaja.
–
Wybaczcie – mruknął, lecz Hoseok już zdążył zacząć jakiś temat i generalnie go
olano. Wszedł do mieszkania i odebrał rozmowę. – Namjoon?
– Cześć,
skarbie. – Seokjin poczuł, jak dreszcze mu przebiegają po ciele od głębokiego
głosu młodszego. Zamruczał jak kot. Wręcz usłyszał, jak fizyk się uśmiecha. –
Wnioskując po reakcji, nie masz nic przeciwko, bym wpadł?
– Jasne,
przychodź – zachichotał starszy.
– Dobra,
będę za, nie wiem, dwadzieścia pięć minut. To… pa?
Dziennikarz
uśmiechnął się szeroko. Od… incydentu z topowaniem, ich relacja trochę się
zaostrzyła. To miało być ich pierwsze spotkanie od tamtego, czyli tydzień się
nie widzieli. Sms-y też się urwały, bo kiedy Namjoon próbował wyciągnąć z
drugiego, co słychać, tamten odpowiadał jakimś tekstem zimnej suki.
Tak, nadal
miał do młodszego uraz, lecz zdążył już się stęsknić. Potem przyjdzie czas ma
wypominanie mu błędów młodości.
Z bananem
na ustach poszedł do sypialni. Ustał przed wcześniej wspomnianą komodą i
zanurkował. Dzisiaj, jako, że chciał poprawić stosunki (ha!), mógłby
zaryzykować bardziej humorystyczny strój. Nie musiał długo szukać fioletowej
halki nocnej. Namjoon już go kiedyś w niej widział i nie mógł ukryć, że
wyglądał w zajebiście. Przez rozcięcie na środku zgrabnie pokazywała ciało
(dodając do tego fakt, że na całości była półprzezroczysta), majtki dodane do
kompletu sprawiały, że wyglądał, jakby miał jakiś tyłek (jak?), a jego brak
piersi nie wyglądał tak płasko przez obszycie czarną koronką na górze.
Nie, żeby
chciał mieć piersi.
Szybko się
rozebrał i założył bieliznę, po czym otworzył dolną szufladę, znaną powszechnie
jako to-mi-chyba-nie-będzie-potrzebne-ale-może-jednak-więc-to-tu-schowam.
Uśmiechnął się na widok białych skrzydeł i różdżki do kompletu. Na początku
studiów wziął sobie eksperymentowanie do serca, okej?
Przejrzał
się w lustrze.
– Ale ze
mnie piękność – zachichotał do siebie. Następnie zabrał się za tapetę.
Zazwyczaj nie robił makijażu na noc, co najwyżej poprawki, ale wcześniej
przyszli do niego rodzice. Eyeliner w ich obecności byłby niebezpieczny.
Szczęście,
malowanie się nigdy nie zajmowało mu zbyt dużo czasu. Od zawsze miał podejrzany
talent do kresek. Wychodziły mu w dwie minuty. Każda dziewczyna mu tego
zazdrościła.
Nałożył
jeszcze trochę pomadki, maskary, podkładu i był względnie gotowy. Brwi nie
musiał poprawiać. Naturalnie już były wystarczająco krzaczaste i wyraziste,
pomimo tego, że starał się je trochę opanować.
Westchnął,
wbijając w nie wzrok w lustrze. Musiał je wyregulować, może przefarbować.
Wszystko, byleby nie były takie mocne.
– Psują
cały look! – jęknął, wyobrażając sobie siebie z normalnymi, cieńszymi brwiami.
Czuł, że pora wydać pięć dolarów na kosmetyczkę.
Spojrzał
na zegarek. Jeszcze jakieś dziesięć minut. Równie dobrze mógł je spędzić z
chłopakami. Narzuciwszy szlafrok z księżniczką z Mario (szczęście, że nie jakiś
seksowny i ciasny, bo by się skrzydła nie zmieściły), wyszedł na balkon.
Niebo, jak
to na początku listopada o dwudziestej, przybrało ciemny, granatowy kolor. Przyszło
im jednak oglądać pełnię, która bardziej niż wystarczająco oświetlała. Gdyby i
to ktoś uważał za za mało, z dołu dobiegały światła miasta.
Starszy
dziennikarz poczuł, jak dreszcz przebiega mu po kręgosłupie. Dziesięć stopni, a
on na szlafroku.
– Cześć,
chłopaki – mruknął. Uśmiechnął się, kiedy wszystkie oczy powędrowały na niego.
Serio, nagle wszyscy ucichli.
– Czy ty
masz na sobie jakieś seksi wdzianko? – Hoseok uniósł brew. Zielonowłosy zsunął
trochę szlafrok, ukazując ramiączko i odsłonięte ramię. Zaakcentował to jeszcze
mrugnięciem do bruneta. Czwórka parsknęła śmiechem.
– Namjoon
przychodzi? – spytał Yoongi, podnosząc się i sięgając po papierosa. Seokjin
skinął głową.
– Co ty
masz na plecach? – Jimin zmrużył oczy, sięgając przez barierkę do zniekształcenia
na tyle szlafroku.
–
Skrzydła. Dzisiaj robię za wróżkę. – Seokjin pomachał mu różdżką przed nosem,
uśmiechając się szeroko.
– Masz
zamiar mu to wsadzić w dupę? – zachichotał Hoseok, uzyskując kilka parsknięć.
– Prędzej
on mi, doubla jeszcze nie robiliśmy. – Najstarszy zaśmiał się, schowawszy
fioletowawy kawałek plastiku pod pachę.
– Chcesz
do tego jeszcze opaskę z motylkami na sprężynach? – uśmiechnął się Taehyung.
Wstał, kiedy zielonowłosy skinął głową.
– Wolę nie
pytać, skąd ją masz.
– To samo
można powiedzieć o skrzydełkach – wciął się Yoongi. Rudzielec posłał im ostatni
uśmiech, nim zniknął w zagłębiach domu.
Blondyn skoncentrował się wreszcie na
papierosie, lecz, gdy chciał schować paczkę, powstrzymały go ciepłe palce
Jimina na swoich. Wysłał mu pytające spojrzenie i wystawił mu pudełko.
– Ty
palisz? – Zmarszczył brwi. Młodszy przygryzł wargę i wyjął fajkę.
– Dla
towarzystwa – mruknął brunet.
–
Niedobrze – raper westchnął i zabrał się za rozpalanie papierosa.
– Nie
brzmi to zbyt przekonująco, gdy masz peta w ustach – zaśmiał się dotychczas
siedzący z boku Hoseok.
– Nah,
palacze najlepiej wiedzą, że to niedobre. – Yoongi wzruszył ramionami. Nachylił
się, gdy Jimin niepewnie odpalił papierosa o papierosa starszego.
Seokjin
odwrócił wzrok. Czuł, jakby nie powinien na to patrzeć. Przeklął, kątem oka
zauważając, jak dłonie nieśmiało się splatają, a na twarzach rosną delikatne
uśmiechy.
Coś
zakłuło go w piersi, lecz jednocześnie zalała go fala ciepła. Sam nie mógł
powstrzymać się przed wyhodowaniem banana na twarzy.
Hoseok
musiał też wyczuć intymną atmosferę między dwójką, bo grzebał w telefonie.
–
Wróciłem! – zawołał Taehyung. Obecność znajomych wyraźnie poprawiała mu humor,
lecz nadal coś było nie tak. Oczy były nie tak.
Zielonowłosy
uśmiechnął się, kiedy młodszy przepchnął stojących pod ścianą Jimina i
Yoongiego. Doszedłszy do Seokjina, założył mu opaskę z obiecanymi motylkami na
sprężynach.
– Teraz
wyglądasz jak prawdziwa wróżka. – Rudzielec uśmiechnął się szeroko.
– Nawet
nie wiesz, co mam pod szlafrokiem.
– Do tego
właśnie potrzebna jest wyobraźnia! – Posłał mu oczko. – Czy to fioletowawa
halka nocna z czarnym obszyciem?
Seokjin
otworzył szerzej oczy.
– Jam
wszechwiedzący Kim Taehyung, Putineczku. – Wspomniany osobnik po raz drugi na
oczach najstarszego zrobił ziomalską pozę. – Ale śliczna będzie z ciebie
wróżka. Księżniczka też.
– Jak z
tobą i Jungkookiem? – palnął, zdziwiony własną bezpośredniością. Rudzielec
uśmiechnął się ze zrozumieniem.
Kilka
minut później, kiedy konwersacja zeszła na bardziej codzienne tony, a Yoongi i
Jimin przestali wyglądać jak piętnastolatkowie chodzący od dwóch minut, Seokjin
poczuł ramiona owijające mu się wokół pasa. Napisał wcześniej sms-a, żeby
Namjoon sam wszedł, bo nie chce mu się otwierać.
– Cześć –
mruknął młodszy. Zielonowłosy odwrócił się po pocałunek, zacieśniając ręce na
jego brzuchu. – Dla ciebie – wcisnął różę w dłoń dziennikarza, otrzymując
buziaka w policzek.
– Ty
jednak wiesz, jak mi zaplusować – burknął niższy, chcąc jak najbardziej wtopić
się w pierś na jego plecach. – To nie fair.
– My tu
jesteśmy – odkaszlnął Hoseok, przerywając im kolejny pocałunek.
– Kiedyś
prosiłeś, bym oglądał, jak się ruchasz z jakimś murzynem, a teraz nie możesz
patrzeć na dwie miziające się osoby? – Seokjin uniósł brew. Uśmiechnął się
szeroko, gdy młodszy spalił buraka.
– Naprawdę
chcesz mi wypominać początek studiów, Suckjin? – Brunet szybko powrócił do
uśmiechu, lecz tym razem nonszalanckiego.
– Joonnie,
idziemy.
--
– Nie
wierzę w ten kostium – zachichotał Namjoon, gładząc drugiego po plecach.
Seokjin parsknął mu w ramię.
– Trzeba
eksperymentować. – Seokjin uśmiechnął się leniwie, zarzucając nogę wokół ud
blondyna.
– Poprzez
przebieranie się za wróżkę? – Fizyk połączył ich usta, przyciągnąwszy drugiego
za włosy. Ten stęknął, lecz oddał gest.
Pocałunek
przypominał to, co działo się dwadzieścia minut temu. Wszystko działo się
trochę niezdarnie. Śmieszna aura oparta na „zbliżamy się do ujścia magicznego
płynu” dodawała swego rodzaju bliskości. Zielonowłosy nie mógł powstrzymać
uśmiechu.
– Nie
zdawałeś się narzekać w trakcie. – Seokjin nacisnął paznokciem na czubek nosa
młodszego. – Byłeś twardy jak skała zanim do czegokolwiek doszliśmy.
Wyższy
sapnął z irytacją i sięgnął do szafki nocnej, gdzie zawsze odstawiał paczkę
papierosów. Wziął jednego i odpalił. Zielonowłosy fuknął, pod nosem wymrukując
jakieś „zaśmierdzisz mi dom”, lecz, jak zwykle, nie wyszedł dalej niż
upomnienie.
– Zmień
dilera albo bierz połowę. Skąd ty w ogóle wziąłeś taki kostium?
– Skrzydła
z… halloween na początku studiów. – Dziennikarz uśmiechnął się niezręcznie,
odchylając głowę, gdy Namjoon zaczął jeździć ustami po jego szyi. – Różdżka
też. Gdzie ona nie była…
Obydwaj
zmarszczyli brwi. Blondyn jęknął zniesmaczony.
– Początki
studiów były dla ciebie naprawdę złe.
– A nie
każdego?
– Moje
nie. – Fizyk wzruszył ramionami i przejechał dłonią od ramion Seokjina aż po
czubek głowy. – A to? – Złapał za sprężynę zakończoną motylkiem, wydychając
dym.
– Od
Taehyunga.
Starszy
przeklął, zauważywszy, jak oczy drugiego zabłysnęły z zainteresowaniem.
– Co u
niego? – spytał blondyn, owijając rękę wokół talii niższego.
– Nie
najlepiej. – Dziennikarz zagryzł wargę, siadając okrakiem na drugim. – Tydzień
temu, wtedy, co ostatnio się widzieliśmy, przespał się z Jungkookiem. Jungkook
od tamtej pory go unika i udaje, że nic się nie wydarzyło.
Skoro
Namjoon „nie widział” jego reakcji na dotyk od przodu, dlaczego niższemu wzrok
nie mógł zawodzić w momentach, kiedy wspominany był Taehyung?
Seokjin
wtedy tak idiotycznie oddał się potrzebie pocałowania drugiego. Złapał go za
obydwa policzki i przycisnął ich usta do siebie. Czuł się jak desperat.
Blondyn
mruknął i szybko zaczął odpowiadać. Wtedy jednak doszło do starszego, jak
głupio musiał wyglądać i odsunął się kawałek. Usiadł z powrotem na łóżku,
plecami wtapiając się w bok Namjoona.
– Z tego,
co mi o nim opowiadałeś, to wydaje się w jego stylu. – Fizyk objął go od tyłu,
rysując palcem niewidoczne wzory po brzuchu. Seokjin doszedł do wniosku, że
zaczyna się uzależniać od zapachu dymu i ciepła rąk na skórze.
– Bo jest
– westchnął. – Od zawsze miał problem z okazywaniem uczuć, ale to go nie
usprawiedliwia. Nieuśmiechający… Nieuśmiechający się Taehyung to naprawdę
przykry widok. I rzadki. Jezu, jak ten dzieciak musiał z nim namieszać. Facet
to jednak świnia.
Ręce na
brzuchu ustały, a zza niego doszedł ciężki kaszel, zapewne wywołany
krztuszeniem. Młodszemu chwile zajęło uspokojenie się, jako, że Seokjin nie
miał zamiaru mu pomóc odzyskać oddech.
– Nie
zapominaj, że sam jesteś facetem – powiedział chwiejnym, lecz silnym głosem
Namjoon.
Zielonowłosy
odwrócił się do niego z przesłodzonym uśmiechem.
– Przy
tobie ciężko zapomnieć.
--
Seokjin
myślał, że uzależnia się od nikotyny. Jakiś czas temu doszedł do wniosku, że
już dawno się uzależnił.
O
dwudziestej pierwszej osiemnaście mógł się zagryzać się na ramieniu Namjoona,
kiedy ten brał go za szybko, o dwudziestej pierwszej dwadzieścia dwa dochodził,
wijąc się z rozkoszy. O dwudziestej drugiej dwa mógł czuć, jak coś mu pęcznieje
w piersi, o dwudziestej drugiej pięć pąki zmieniały się w kłębek igieł. O
dwudziestej trzeciej zalewała go fala uczuć – związanych z ciepłem nóg
splecionych z tymi jego, albo jego brakiem.
Zielonowłosy
westchnął, odpisując półsłówkiem na sms-a. Nie chciał się spotykać z młodszym.
Nie chciał. Nie było spotkania, na którym nie powiedziałby czegoś, co by go nie
zabolało.
Ale
zgadzał się na kolejne. Bez nich nie dałby rady. Bez nich bolałoby jeszcze
bardziej.
Był
uzależniony.
– Idę! –
zawołał, usłyszawszy dzwonek do drzwi. Zamrugał, ujrzawszy w nich Taehyunga. –
Hej.
Rudzielec
uśmiechnął się nieznacznie, wpatrując się w niego niepewnym spojrzeniem.
Seokjin
nie wiedział, czemu wtedy tak bardzo zdenerwowała go osoba młodszego. Był
dobrym dzieciakiem. Nie zrobił nic złego. Jungkook go skrzywdził, wiadomo.
Przecież nie przykuwał uwagi Namjoona celowo.
– To moja
znajoma – powiedział filozof, podając mu wizytówkę. – Może ci pomóc.
Z tym
odszedł.
Zielonowłosy
nie wiedział, ile stał z otwartymi drzwiami, wbijając wzrok w kawałek papieru.
Amber Liu
Seksuolog
Specjalista od spraw LGBT
Ołówkiem w
serduszko było wzięte „T”.
–
Pierdolony gówniarz.
Seokjin
zacisnął dłoń, pogniótł kartkę i rzucił ją gdzieś w kąt. Spędził resztę dnia na
wtulaniu się w niczego nieświadomego, lecz uśmiechniętego Josha.
--
Chłopak
potarł dłonią o dłoń. Z niesmakiem zauważył, że były wilgotne. Wytarł je o
dżinsy, przełykając ślinę.
– O czym
chciałeś pogadać? – spytał ojciec, uśmiechając się nieznacznie.
Seokjin
zadzwonił do nich kilka dni po wizycie Taehyunga. Nie gniewał się na młodszego,
lecz nie miał zamiaru skorzystać z usług jego znajomej. Da sobie radę sam.
Trzeba
zacząć od zaakceptowania swojej orientacji. Odcięcia się od źródła niepewności.
– Dajcie
mi chwilę – sapnął. Policzył mentalnie do dziewięciu i, kurwa, nie, nie zrobi
tego. Nie uda mu się. Nie chciał zrywać kontaktu z rodziną. Kochał ich, kurwa—
– Nadal będziecie mnie kochać?
–
Oczywiście – zapewniła matka. Ojciec skinął instynktownie głową.
Gówno
prawda.
Matka
szerzej otworzyła oczy, jakby na coś wpadła.
– Czy ta
twoja dziewczyna jest w ciąży?
Seokjin
wessał powietrze, zaciskając oczy.
– Nie
stresuj się tym tak! Nie jesteśmy źli. Ba, wręcz przeciwnie. Będę babcią! No i
antykoncepcja to grzech, a dziecko to twój—
– Jestem gejem.
Przez
chwilę wydawało mu się, że to się nie dzieje naprawdę. Że to tylko sen, zaraz
się obudzi. Otoczenie zaczęło mu wirować, a sam do końca nie wiedział, co się
dzieje.
Widział
tylko rozczarowany wzrok rodziców.
– Czy… –
zaczął, czując, jak oczy mu zachodzą łzami, a słowa blokuje ścisk w gardle. –
Czy nadal mnie kochacie?
Odpowiedziała
mu cisza.
Spojrzenie
matki powoli zmieniało się w coraz bardziej nienawistne. Proporcjonalnie do
zmarszczki na jej czole rósł tępy ból w piersi zielonowłosego. Nie mogąc znieść
widoku, przeniósł wzrok na ojca i rozwarł usta w zdziwieniu.
Płakał.
Jedyny raz, kiedy Seokjin widział, by płakał, był po śmierci babci.
– Tato…
– Wynoś
się – usłyszał lodowaty głos matki. Dziennikarz spojrzał na nią ze łzami
spływającymi mu po policzku.
– Ale
mamo, zro—
– Nie
nazywaj mnie tak.
--
Chodził na
oślep po mieście, starając się stresować. Średnio mu to wychodziło. Skończył na
wymrukiwaniu kurew po angielsku, koreańsku i francusku.
Było za
wcześnie, by stwierdzić, czy żałował, czy nie. Nie czuł jednak tego „ciężaru
spadającego mu z ramion”, o jakim pisali ludzie w internecie. Miał wrażenie,
jakby skłamał.
Dziennikarz
westchnął. Yoongi nie odbierał. Namjoon? W życiu. Fizyk był ostatnią i
jednocześnie pierwszą osobą, z którą chciał się teraz widzieć. Zostaje Josh. O
tak, nikt mu tak pomagał w odstresowaniu, jak on.
Szedł
bezwiednie do pizzerii, w której pracował młodszy. Zbliżała się dziesiąta
wieczorem, czyli koniec zmiany Amerykanina. Uśmiechnął się, wyjąwszy telefon i
wybrawszy numer.
– Hello? [Halo?]
– Good
evening, it’s Texas’ best pizza, „Roger’s”…
[Dobry wieczór, tu najlepsza pizza Teksasu, „Roger’s”…]
– Yeah,
got that. Especially the Hawaiian one. [Ta,
wiem. Szczególnie hawajska.]
– Jin? –
Zielonowłosy usłyszał uśmiech w głosie Josha. – M’lady, whatcha callin’ for?
And why the company’s numer? [Jin?
Kochana, czemu dzwonisz? I czemu na numer firmowy?]
– Wanna
order my Utah boy. As soon as your shift ends. [Chcę zamówić mojego chłopca z Utah. Bądź, jak tylko skończysz zmianę.] – Powiedział, czując przypływ energii spowodowany sąsiadem.
Zapytany, gdzie jest, rozejrzał się po otoczeniu.
Rozdziabał
wargi, kiedy oczyma natrafił na sklep z bielizną. Mimowolnie podszedł do
wystawy, widząc zarys różowego kompletu. Dzięki lampom ulicznym zauważył wielki
jak bydle Sehuna napis świadczący o promocji.
– Jin? You
there? [Jin, jesteś tam?]
Seokjin
zamrugał, z trudem odchodząc od okienka.
– Yeah,
yeah, gonna be at the bar in five. Paying with lots of kisses! [Tak, tak, za pięć minut będę u ciebie w
knajpie. Płacę buziaczkami!]
--
Jak patrzę na magiczną karteczkę z całą seriąspisaną w podpunktach to wychodzi mi jeszcze jakieś 6 rozdziałów, ale to mocno na oko.
Chryste panie, tak bez uprzedzenia
OdpowiedzUsuńŻyje na spontanie elo
UsuńCoś pięknego. Kocham te serie. Rodzice jina zjebali aż boli. Jungkook też :::
OdpowiedzUsuńOjojojojoj zapomniałam odpowiedzieć! Przepraszam, że aż tyle mi to zajęło D:
UsuńCzuję się trochę niepewnie z tą serią, jako, że nie ma w niej specjalnie zwrotów akcji i się cykam, że będzie nudna, a nie przewiduję specjalnych plot twistów... Chyba. :<
Cieszę się, że pomimo tego Ci się podoba! Rodzice Jina i Kóczek zjebali mocno, ale miejmy nadzieję, że sprawa się wyprostuje! Sama tego nie wiem tbh XD
Dziękuję ślicznie za komentarz!
Wybaczam ;*
UsuńNie kazda seria musi mieć super zwroty akcji, że ludzie srają po gaciach. Dla mnie najważniejsze są emocje i przesłanie, a to tu zdecydowanie jest <3
Rodzice Jina, porażka, ale Kóczka nie przeboleje ;;;